Mistrzowie Pokory
- Lucyfer, Mefisto, Asmodeusz i Lilith, w czwórkę daliście mu radę. Ale w Krakowie nie ma dziś ani Lilith ani Niosącego Światło. Za to jestem ja i Michał.
- Wolałbym się skąpać w wodzie święconej niż pracować z wami. Asmodeusz również.
- Obawiam się, że nie macie wyjścia, Mefisto. Siemowit w każdej chwili może otworzyć komnatę serafina. A wtedy nie chciałbym być w twojej skórze.
- W swojej własnej też nie chciałbyś wtedy być – mruknąłem ponuro. Ciężko mi to było przyznać, nawet przed samym sobą, ale skubaniec miał rację.
Trzasnęły drzwi. Do karczmy wmaszerowało dwóch Anglików: admirał John Black i Francis Drake. Powoli ruszyli stołu, za którym siedziałem ja i Salomon.
- Panowie się dogadali? – zagadnął wesoło Asmodeusz patrząc na mnie i Gabriela.
- I tak i nie… - mruknąłem.
- To musi wystarczyć – wyszczerzył się arcydiabeł – Przedstawiłeś mu już plan, Gabrielu?
- Nie zdążyłem. Doszedłem do etapu, w którym tłumaczyłem temu zacofanemu gzymsowi…
- Ej, ej, ej… Nie pozwalaj sobie za dużo skrzydlata popierdółko, bo zarobisz w tę swoją pierzastą dupę – warknąłem.
- Nie mamy wyboru – mruknął Asmodeusz, próbując jakoś załagodzić sytuację.
- Wiem, wiem… Jaki jest ten plan?
- Sami i tak nie damy rady – mruknął Gabriel – Potrzebujemy kogoś kto ma przynajmniej ogólne pojęcie, z czym możemy się spotkać. Dla tego, pójdą z nami też ta twoja Anna, pan Drake…
- Pan Drake? – zdziwiłem się – A co pan Drake ma do tego?
- Skusił się na pewną propozycję – powiedział Asmodeusz z uśmiechem na ustach –Wysokie stanowisko w marynarce Anglii za… Sam wiesz. Po prostu nikogo lepszego nie mamy.
- Owszem, mamy – mruknąłem patrząc na Żyda – Ale pan Drake pójdzie z nami, za to Ania skupi się na swoim zadaniu.
- Och, przestańcie już – syknął zniecierpliwiony Gabriel – Niech idzie kto tam może, szkoda czasu na kłótnie. Michał już czeka na skraju lasu ze Stanisławem i Octavią…
- Z kim?
- Nieważne…
- Dlaczego dowiaduję się o wszystkim ostatni?
- Trzeba było sobie nie robić wycieczki do Pragi.
- Wtedy nie mielibyśmy jego po swojej stronie – warknąłem wskazując bezczelnie Żyda.