Miłość
Rozdział 1
2009 rok, Londyn
Zima miłości
W The Eve Club bawiło się tego wieczoru sporo młodych ludzi. Spragnieni rozrywki po całym tygodniu przyszli tu by trochę ochłonąć i spotkać się ze znajomymi.
-Cześć, jestem Ryan, a ty?- ten uśmiech musi ją zniewalić pomyślał. Był jak zwykle pewny siebie lekko zadziorny i szalenie przystojny. Całe 185 cm, muskularna sylwetka, piwne oczy i brązowe oczy. Prawdziwy bóg, któremu kobiety nie mogą się oprzeć.
Przyszedł tu z kumplami ale wolał działać na własną rękę, nie czuł się skrępowany w stosunku do dziewczyn. To on podchodził, on podrywał a potem zrywał...i od nowa. Już po 10 minutach w klubie wypatrzył JĄ- cudowną delikatnie opaloną blondynkę o niebieskich oczach. Cudowne ciało pomyślał i te długie smukłe nogi, musi być moja. Kiwnął na kumpli wskazując głową gdzie zmierza i ruszył.
-Cały on- słyszał tylko odchodząc śmiech Jake'a.
Blondynka popatrzyła się na niego, jej wzrok błyskawicznie ocenił chłopaka, który podszedł. Przyzwyczaiła się już, że jest podrywana przez takich jak on pewnych siebie chłoptasiów z kasą którą nie wiedzą jak wydać. Gardziła takimi , ale dziś....była taka samotna.
-A ja jestem niezainteresowana.- odrzekła uśmiechając się przyjemnie.
-Poproszę Blue sky- odwróciła się do barmana ignorując chłopaka w którym z tego co zauważyła wzbudziła niemałe zainteresowanie.
-Co to blue sky? dla mnie to samo!
Dziewczyna zaśmiała się- Nie polubisz to kobiecy drink.
-Oh...to nic chcę próbować wszystkiego czego próbują Twoje piękne usta.
Ich oczy się spotkały. No teraz jest już moja przebiegło przez głowę Ryan'a. Jakaż ona piękna!
-Jestem...-Tak wiem jesteś niezainteresowana... mówiłaś.- Szarmancki uśmiech Ryan'a wytrącił ją lekko z równowagi...co za gbur pomyślała i odwróciła od niego głowę. Co jak co ale nikt nie będzie jej tak traktować. Ryan wypił trochę blue sky odłożył kieliszek i wstał z krzesła.
-Nie jest złe piłem gorsze- zaśmiał się krótko i odszedł od dziewczyny.
-No i co teraz będzie wodziła za Tobą wzrokiem?- po chwili dobiegł go radosny głos kolegów.
-A jakże- Ryan usiadł na kanapie przy stoliku, który już od roku w każdą sobotę stale zajmowali. Było ich czworo. Przyjaźnili się od dawna, razem dorastali w Glasgow, a teraz studiują w Londynie w Birkbeck. Nie powodzi im się źle, właściwie nie mają na co narzekać. Finansowo wspierani są przez ojca Roberta, który prowadzi firmę komputerową. To dzięki niemu stać ich na wynajmowanie dość sporego mieszkanka w okolicach London Bridge. Ryan popatrzył po twarzach swoich przyjaciół. Dobrze ich znał i w pełni ufał. To oni wspierali go gdy jego ojciec poszedł do więzienia a matka ....z zamyślenia wyrwał go głos James'a.
-Coś mi się wydaje, że tym razem się przeliczyłeś.
-Co? - Zdziwiony podążył za wzrokiem swojego przyjaciela. W pierwszej chwili nie dostrzegał tego o czym mówił James ale nagle ją ujrzał. Nieznajoma blondynka kierowała się w stronę drzwi wyjściowych z klubu. -Co do diabła - przebiegło przez jego myśli. Nie zważając na śmiech kolegów zerwał się z miejsca i ruszył w kierunku dziewczyny.Jeszcze nigdy nie przyszło mu żadnej gonić, ale też jeszcze żadna nie wychodziła od tak z klubu nie zacieśniwszy z nim znajomości.- Hej! gdzie idziesz? poczekaj!- ale ona go nie słyszała. W klubie było zbyt głośno. Muzyka, rozmowy śmiechy. Nieznajoma wyszła już jakiś czas z klubu gdy on zdołał dotrzeć do drzwi i wypaść na ulicę. Na zewnątrz panował mrok rozjaśniany wielkim neonowym napisem "The Eve Club". Było wyjątkowo cicho i spokojnie. Świeże, chłodne powietrze zwiastowało, że za niecałe 3 godziny wzejdzie słońce rozpoczynające nowy dzień. Ryan dopiero tu poczuł jaki jest zmęczony, nie spał od jakiś 20 godzin. Rozejrzał się po ulicy i od razu ją dostrzegł. Stała jakieś 50 metrów od niego nerwowo patrząc w jakiś punkt na drodze. Jednak ta była pusta i ciemna. Natychmiast do niej podszedł.