mi³o¶æ dla mi³o¶ci...
Co mnie obchodz± nie sp³acone raty, urlopowe plany, strategia rozwojowa firmy w której pracowa³em, skoro jej ju¿ nie ma. Postawi³em wszystko na jedn± szalê i przegra³em. Tyle.
¯yjê dalej, szanujê ¿ycie. Umiem patrzeæ teraz na nie jej oczami, cieszê siê ka¿d± wiosn±, widzê wszystkie barwy jesieni, wch³aniam zapachy, ogl±dam gwiazdy. Nie potrafiê z tego zrezygnowaæ. Wiem dok³adnie ile znaczy samo ¿ycie. Jak bardzo jest wa¿ne i pe³ne smaku. Dlatego nie chcê marnotrawiæ go w pogoni za czym¶, co wcale nie jest mi potrzebne.
Afirmujê ¿ycie, jak niejeden wyznawca zen, i to tylko ¿yj±c po prostu.
Chodzê czasem na cmentarz zapaliæ jej czerwon± lampkê i opowiedzieæ co nowego mnie spotka³o. Nie mam nic cennego, co móg³bym komu¶ po sobie zostawiæ, nawet mija³oby siê to z celem, bo i tak prêdzej czy pó¼niej zosta³bym okradziony, czy to w noclegowni, kanale, czy gdziekolwiek.
Inni pewnie my¶l± ¿e jestem pijakiem, zwyk³ym ¿ulem, ale nawet nie pijê, czasem tylko, jak jest mi bardzo zimno.
Czy to by³o z mojej strony po¶wiêcenie? Nie my¶lê w ten sposób. Post±pi³em tak jak chcia³em, prze¿y³em ile mog³em. Ale to los rozdawa³ karty. Mogê siê nie zgadzaæ z rzeczywisto¶ci±, ale ona jest w³a¶nie taka, czêsto bezwzglêdna.
Mimo wszystko nie ¿a³ujê, ¿e j± pozna³em i zmieni³em swoje ¿ycie.
Spotka³em kiedy¶ staruszka na cmentarzu i powiedzia³ mi to zdanie zamykaj±ce wszystko – Mi³o¶æ dla mi³o¶ci da wszystko co mo¿e daæ.
Uczucie nie zna kalkulacji, bo czy to wa¿ne ile czasu zna siê ukochan± osobê, skoro okazuje siê, ¿e to czas najwa¿niejszy w ca³ym ¿yciu.