mi³o¶æ dla mi³o¶ci...
Jeste¶my lud¼mi. Co to znaczy? Zamienieni w maszynki, trybiki, pasuj±ce do ca³o¶ci. Boimy siê wy³amaæ z mechanizmu, który nas wci±gn±³. Poza nawiasem spo³eczeñstwa nie mamy szans na przetrwanie. A mo¿e tak nam siê tylko wydaje…
Jestem bezdomny. ¯yjê. Mam czas dla siebie. Nie wiem co to jest budzik rano. Nie rozumiem co to p³acenie rachunków. Nie mam karty bankomatowej a nawet konta w banku.
Moje problemy s± inne, takie ¿eby by³o mi ciep³o i ¿ebym mia³ co zje¶æ.
I najwa¿niejsze, ¿ebym by³ zdrowy, by móc zarobiæ w jakikolwiek sposób. Nie chcê ¿ebraæ. Okradaæ tego sytego, wiecznie niezadowolonego t³umu z tego co posiada, na co tak trawi swój ca³y czas i energiê.
Mogê zbieraæ puszki, z³om, makulaturê, robiæ cokolwiek, gdziekolwiek…
Nie oczekujê lito¶ci ani nawet wspó³czucia. Do niczego nie jest mi to potrzebne. A o zrozumienie przesta³em zabiegaæ, bo wiem ¿e mija siê to z celem.
Jedzenie jest prawie wszêdzie, to nie biedne Indie, tu jedzenie mo¿na znale¼æ prawie na ka¿dej ulicy.
Szkoda, ¿e szerzy siê tyle chamstwa i pijañstwa wokó³. Inaczej by³bym nawet po swojemu szczê¶liwy.
Patrzê na ludzi, na ich ci±g³y po¶piech, ja nie chcê tak ¿yæ.
Mia³em kiedy¶ swoje miejsce, swój domek z ogródkiem i psa. Mia³em mnóstwo marzeñ i planów. A teraz nie mam nic i te¿ jest dobrze.
Na pewno wed³ug norm jestem postrzegany jako nieudacznik. Nie przystosowany do ¿ycia. Kompletne zero. I co z tego? W ogóle mnie to nie obchodzi. Przynajmniej w jaki¶ sposób jestem wolny. Móg³bym jechaæ czy i¶æ gdzie zechcê. Zosta³em tutaj tylko ze wzglêdu na ni±, chocia¿ my¶lê ¿e jej to chyba obojêtne. Raczej mnie w jaki¶ sposób jest to potrzebne.
Bo to jedyne sta³e miejsce, do którego wracam…
Pozna³em j± jak to zazwyczaj bywa przypadkiem. Nie by³em ju¿ pierwszej m³odo¶ci. Mia³a twarz bardzo dziewczêc±, jasn± i delikatn±, nie wygl±da³a na swoje trzydzie¶ci lat. Mój pies zapl±ta³ jej siê ze smycz± pod nogami i musia³a siê zatrzymaæ. Nigdy nie podchodzi³ do obcych, nie wiem dlaczego tym razem tak siê sta³o. Ale, jak napisa³ Balzak, przypadek jest najwiêkszym z artystów.
Dobrze pamiêtam jej du¿e niebieskie oczy po brzegi wype³nione zdziwieniem. Jedn± d³oni± odgarnia³a rozwiewane przez wiatr w³osy a drug± próbowa³a wyswobodziæ szczup³± nogê z uwiêzi. Czêsto chodzi³em przez ten park z Teodorem ale wcze¶niej jej nie widzia³em. Musia³em j± mocno przepraszaæ, tym bardziej ¿e na domiar z³ego Teodor w³a¶nie otrz±sn±³ swoj± mokr± sier¶æ na jej jasn± sukienkê. Nie by³a z³a, by³a bardzo zak³opotana a w jej spojrzeniu ukaza³a siê wielka bezradno¶æ ma³ego dziecka. Pe³na rezygnacji sta³a chwilê bez ruchu a potem usiad³a na pobliskiej ³awce, jakby to zdarzenie odebra³o jej wszystkie si³y. A ja przestêpuj±c z nogi na nogê, próbuj±c pokonaæ zdenerwowanie, mówi³em co¶, pewnie od rzeczy… Ale ona chyba nawet nie mnie s³ysza³a.