mi³o¶æ dla mi³o¶ci...
My¶la³a o czym¶ ca³kiem innym. O tym czy do¿yje nastêpnej wiosny…
Czerwcowa zieleñ bucha³a bujnym ¿yciem po deszczu a ona taka blada, ¿e widaæ by³o dok³adnie b³êkitne ¿y³ki biegn±ce pod skór±, nie wiedzia³a czy zobaczy jeszcze raz tak± eksplozjê budz±cej siê przyrody.
Podobno wtedy widzi siê wszystko du¿o wyra¼niej, czuje siê powietrze a nawet jego smak. Dostrzega szczegó³y w ka¿dym li¶ciu a ka¿da zielona ga³±zka wywo³uje zachwyt swoj± ¿ywotno¶ci±. Wszystko nabiera barw, têtni i zachwyca oczywisto¶ci± istnienia. Wszystko ma swoje w³a¶ciwe miejsce. Wszystko, prócz niej…
Nie pamiêtam ile mi wtedy z tego opowiedzia³a a ile sam zrozumia³em tylko patrz±c na ni±.
Pasowali¶my do siebie doskonale, gdyby nie jej choroba ¿yliby¶my w harmonii ze sob± i ze ¶wiatem. Choæ wcze¶niej wydawa³o mi siê, ¿e to w ogóle nie jest mo¿liwe.
Zaczê³y siê dla mnie nowe lekcje do odrabiania, codziennie nowe. Wtedy przewarto¶ciowa³em ca³e swoje dotychczasowe ¿ycie a raczej rozebra³em je do gruntu, by budowaæ je od nowa. My¶la³em ¿e mi w tym pomo¿e, my¶la³em…
Ka¿dego dnia poznawa³em j± dok³adnie, ka¿de s³owo analizowa³em, ¶ledzi³em jej oddech i odcieñ skóry. Sprawdza³em têtno i ci¶nienie krwi. Ca³owa³em ¿y³ki na jej szczuplutkich nadgarstkach. Opowiada³em gdzie pojedziemy na urlop i co kupimy do naszego domu. S³ucha³a uwa¿nie, jak widz w teatrze. Mia³a tylko mnie. To mnie jej oczy szuka³y, gdy poszukiwa³a nadziei, nowej wiary a przede wszystkim mi³o¶ci. Stara³em siê daæ jej wszystko, wszystko co mog³em a nawet wiêcej.
By³a powa¿nie chora na serce. Lekarze w³a¶ciwie chcieli j± zamkn±æ w klinice, bo wszystko by³o dla niej zagro¿eniem, ka¿dy dzieñ niós³ ryzyko. Ale ona wola³a po prostu ¿yæ a nie tylko czekaæ… Nawet na przeszczep mia³a minimalne szanse, bo pojawi³y siê w organizmie komórki nowotworowe.
By³a jeszcze mo¿liwo¶æ operacji w Szwajcarii, obarczona du¿ym ryzykiem, ale trzeba by³o dzia³aæ szybko i oczywi¶cie zap³aciæ du¿± sumê, tak± poza zasiêgiem naszych mo¿liwo¶ci. A by³a ju¿ jesieñ, czas bieg³ nieub³aganie.
Sprzeda³em wszystko co mo¿liwe, zad³u¿y³em siê gdzie tylko mog³em. My¶la³em, ¿e gdy zrobiê wszystko, to nasza mi³o¶æ oka¿e siê silniejsza, ponad chorobê, a nawet ¶mieræ.
Dobrze, ¿e wystarczy³o mi pieniêdzy na to bym móg³ byæ z ni± do koñca, inaczej nigdy bym sobie tego nie wybaczy³.
Przed sam± operacj± by³a spokojna, nawet powiedzia³a, ¿e czuje siê dobrze, popatrzy³a na mnie swoimi du¿ymi niebieskimi oczami i u¶miechnê³a siê tak dziwnie. Inaczej. By³ luty. My¶la³em, jak szybko wszystko siê potoczy³o. Przez tych kilka miesiêcy ile by³o w naszym ¿yciu ¿ycia...
O trzynastej zmar³a. Po prostu mnie zostawi³a. Nie mog³em uwierzyæ, pogodziæ siê, ani zrozumieæ. Nie umia³em ¿yæ. Pó¼niej pomy¶la³em, ¿e tak naprawdê, to mi wcale nie zale¿y na ¿yciu, na pracy, na niczym…