SANDOMIERZ (NIEBEZPIECZEŃSTWA ŻYCIA,1958 (13 lat)

Autor: kipu
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

 

Kolejne wakacje w Sandomierzu. Lubiłem jeździć do wujostwa. Mieli dwóch synów: Sławek, starszy o trzy lata i Zbyszek, starszy o kilka miesięcy. Sławek uznawany był w rodzinie za najmądrzejszego z mojej generacji. Później w latach 70-80 był wykładowcą na Politechnice Warszawskiej. Zbyszek w 1991 roku był ministrem sportu i turystyki w jednym z dwóch uczciwych rządów - J. Olszewskiego.

Z radością korzystałem z każdej okazji pobytu w Sandomierzu. Spotykałem braci, z którymi byłem zżyty. Zbyszek był dobrym kompanem do zabaw. Sławek był typem naukowca. Poważny ponad wiek, rzadko uczestniczył w naszych zabawach. Pochłaniał książki i wiedzę. Była ciocia, matka Zbyszka i Sławka, bardzo matczyna, po kokoszemu zabiegająca o dobro dzieci.

Było duże, jak na ówczesne warunki polskie, mieszkanie z posmakiem tajemniczości i historii. Była Wisła, kajaki, Koprzewianka z żółtymi kaczeńcami.

W budynku Sandomierskiego Ratusza była publiczna biblioteka z książkami nie dostępnymi dla wszystkich. Zbyszek, jako syn miejscowego notabla, miał dostęp. Były tam książki kowbojskie, zakazane w tamtych czasach. Opisy przygód Indian i cowboys z amerykańskich prerii pobudzające chłopięcą wyobraźnię zawarte w Winnetou Karola Maya były pożądliwie czytaną lekturą. Przy okazji kolejnego spotkania Zbyszek opowiadał mi ostatnio przeczytaną książkę.

Niezwykłość zdarzenia wymusza relację. Dziadek, Józef S., zmarł w 1947 roku. Lubił mnie bardzo; może dlatego, że byłem najmłodszym wnukiem. Pamiętam moment z jego życia. Stojąc na łóżku, na którym leżał Dziadek, unosiłem jego nabrzmiałe nogi, bo tego sobie życzył. Sprawiało mu to ulgę.

Kilka lat później odwiedził nas.

Było zwyczajem cioci ze Zbyszkiem i Sławkiem, odwiedzać Babcie w Kielcach przy okazji świąt Bożego Narodzenia. Któregoś świątecznego dnia uprosiłem mamę by pozwoliła mi pozostać na noc. Liczyłem na opowiadanie Zbyszka.

Spaliśmy w jednym łóżku. Zbudziłem się nad ranem podekscytowany perspektywą kolejnej relacji. Panował półmrok rozjaśniony bielą śniegu. Przebijał się przez wykrochmalone firanki. Świat wydawał się świątecznie czysty.

Zwrócony w kierunku brata i w stronę drzwi prowadzących do drugiego pokoju, w którym spał Sławek, słuchałem opowiadania Zbyszka. W pewnym momencie zorientowałem się, że widzę ciemny zarys głowy i ramion postaci stojącej we drzwiach. Było to jak wycinanka. Żadnych szczegółów twarzy czy ubrania. Podświadomość podpowiedziała kim może być ta postać. Wystraszony, szeptem zwróciłem się do brata: „Zbychu, patrz dziadek!” Zbyszek popatrzył we wskazanym kierunku.

Jego reakcja była potwierdzeniem moich przypuszczeń. Strach przed duchami w naszym wieku był uzasadnieniem reakcji - naciągnęliśmy pierzynę na głowy. Zatykaliśmy dokładnie każdą szczelinę oddzielając się „pancerzem” przykrycia od reszty pomieszczenia. Doczekaliśmy brzasku poranka.

Rano podejrzanie cisi spożywaliśmy świąteczne śniadanie. Babcia zauważyła dziwne zachowanie i zapytała o przyczynę. Nadal wystraszeni nocnym przeżyciem odpowiadaliśmy półgębkiem. W końcu wyłoniła się wydukana opowieść.

Powściągliwość podyktowana była przekonaniem, że nikt nie uwierzy w naszą niesamowitą opowieść. Sławek, jak zwykle rzadko odzywający się, tym razem potwierdził naszą obserwację. On także przebudził się w pewnym momencie w nocy i zobaczył to samo, co i my później. Jednak jego empiryczny umysł naukowca nie akceptował irracjonalności istnienia duchów. Przekręcił się na drugi bok i zasnął. Jego oświadczenie zrehabilitowało nas smarkaczy, którzy pewnie ubzdurali sobie nie stworzone rzeczy. Dziadek umarł w jednym z przyległych pokojów. Zniechęcony naszym przyjęciem nie ponawiał później swych wizyt.

W byłym klasztorze przy ulicy Zamkowej zlokalizowany był Wydział Finansowy. Naczelnikiem był wuj, Stanisław Z. Kiedyś klasztor, gmach krył tajemnice. W partiach piwnic widziałem szkielety pochowanych tam kiedyś zakonników.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
kipu
Użytkownik - kipu

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2011-01-11 04:45:18