Marzenka
na uchu oprawcy. - Aaa! – zawył z bólu. Całymi siłami pociągnął głowę do góry, pozostawiając kawałek ucha w zlanych krwią ustach Marzenki. Grubas zeskoczył z niej i podciągnął spodnie. Dziewczynka nadal leżała na podłodze zawodząc. Gwałciciel złapał ją za włosy i podniósł. - Nauczę cię szacunku dziwko! – krzyczał z nienawiścią, z ucha sączyła mu się krew ściekająca na ramię. Splunął na twarz swojej ofiary i cisnął nią o ścianę. Uderzyła głową o jeden z wystających kamieni. Nieprzytomne ciało opadło na podłogę. Grubas jeszcze stanął nad nią i wyszczał się na nieprzytomną Marzenkę. Humor szybko mu wrócił, wyszedł z celi znowu się śmiejąc. Obudziła się dopiero wieczorem następnego dnia. Kiedy oprzytomniała znowu stał nad nią grubas. Śmiał się trzymając w ręku wiadro lodowatej wody. Dziewczynka uniosła wzrok, by spojrzeć na swego oprawcę. - Dzień dobry – zaśmiał się. Kopnął półprzytomną dziewczynkę z całej siły w brzuch. Krew napłynęła jej do ust, ciało odruchowo zwinęło się starając bronić brzuch przed kolejnym atakiem, który jednak nie nastąpił. Grubas wylał wodę na Marzenkę. Zimno przebiegło przez całe jej ciało napinając wszystkie mięśnie, skurcz wyprostował ją na chwilę. Znowu została sama, leżała zmarznięta i obolała na zimnej kamiennej podłodze. Myślami starała się uciec z tego strasznego miejsca. Wracała do swojej rodzinnej wis, wycieczek z babcią nad rzekę, zabaw z braćmi, porannych spacerów do szkoły. Przez chwilę była szczęśliwa, jednak rozbudziło w niej to poczucie samotności. Zrozumiała, że nie jest pierwszą osobą, która trafiła do takiego miejsca. Słyszała historie o rodzinach, które oddają kogoś do szpitala psychiatrycznego z powodu biedy. Ona poza biedą miała jeszcze ojca tyrana, który jej nienawidził. Zastanawiała się jak wiele dzieciaków jeszcze trafi do tej celi po niej. Chciała jakoś pomóc kolejnym ofiarom tego obłędu. Jedynym pomysłem jaki przyszedł jej do głowy było napisanie listu, może dzięki temu kolejna osoba nie będzie już taka samotna. Zastanawiała się gdzie może zachować się najdłużej coś takiego, ale żeby była w stanie też tego dokonać. Najlepsze były drzwi, drewno jest miększe od kamienia, a przetrwać może bardzo długo. Musi jedynie odpowiednio mocno wyryć literki. Podniosła się i podeszła do nich. Delikatnie paznokciem zaczęła drapać. Lekki ślad, jaki pozostawał był zbyt słaby, aby przetrwać. Zaczęła drapać mocniej. Drewno wolno ustępowało pod jej paznokciem. Pierwszego dnia zdołała wyryć jedno słowo, własne imię. Położyła się na kocu i wyciągała drzazgi spod paznokcia. Krew lała się delikatnym strumyczkiem po palcu, a następnie po dłoni i skapywała na podłogę. Marzenka patrzyła na czerwoną ciecz z poczuciem wyższości, teraz miała cel. Postanowiła opisać swoją historię na tych drzwiach. Położyła się pełna dumy, pierwszy raz usypiała spokojnie w tym miejscu. Nawet nie przeszkadzało jej, że w nocy znowu przyszedł grubas i ją gwałcił. Stała się obojętna na wszystko, teraz liczyła się tylko jej opowieść. Rano od razu przystąpiła do pracy. Tym razem szło jej o wiele szybciej. Napisała cały wyraz, po którym zrobiła sobie odpoczynek. Podczas pisania drugiego słowa paznokieć o coś zahaczył. Dziewczyna starała się go oswobodzić szarpiąc dłonią mocno we wszystkie strony. Przy każdym szybkim ruchu ręką czuła jak delikatna skórka odrywa się od paznokcia. W oderwanym miejscu zbierały się duże ilości krwi. Ból wzrastał z każdym szarpnięciem, łzy lały jej się z oczu strumieniami. Widząc, że takie rwanie po kawałku sprawia za duży ból przestał. Spojrzała jeszcze raz na swój palec ociekający krwią, nadal tkwiący w drzwiach. Nie widziała już innego wyjścia, zebrała wszystkie siły i najmocniej jak potrafiła szarpnęła dłonią w dół. Paznokieć oderwał się z palca pozostając w drzwiach. Krew obficie zbierała się w miejscu rany i skapywała na podłogę celi. Z ust Marzenki wyrwał się przeraźliwy krzyk przesiąknięty bólem. Dziewczynka opadła na kolana podtrzymując drugą ręką krwawiący pale