Malowana lala
- Jesteś pewna, że to tutaj?
- Nie.
- Aha. Fajnie. A jeśli to obcy ludzie?
- Obcy nie obcy. Przecież potrzebujących za drzwi nie wyrzucą, co nie?
- No, nie wiem... Ja bym obcych do domu nie wpuściła.
- Bo ty jesteś niesympatyczna. Ale ludzie, którzy mieszkają w takim pięknym miejscu, muszą być sympatyczni, prawda? Jak się nazywa ta miejscowość?
- Malownicze.
- To pewnie dlatego tak tu ładnie. Malowniczo. Ale ładnie nie ładnie. Kiedy chlupocze mi w butach, jest mi wszystko jedno. Stukaj!
Na ganku drewnianego domku kuliły się dwie drobne postaci. Chociaż był dopiero początek września, zacinający lodowaty deszcz przegonił ostatnie wakacyjne wspomnienia i zmusił przybyłe do przyobleczenia ciepłych wiatrówek. Opatuliły się nimi tak dokładnie, że z daleka trudno było stwierdzić, kto czai się w cieniu chaty. Dopiero z bliska można było poznać, że ma się do czynienia z dwiema młodymi kobietami. Jedna z nich podniosła zaciśniętą pięść, zawahała się, a w końcu donośnie załomotała.
- Kalina, to nie tutaj. Ja to czuję. - jęknęła.
- Za późno! – wzruszyła ramionami druga kobieta, strząsając z kurtki kaskadę wody – Ktoś idzie!
Rzeczywiście, w korytarzu za drzwiami rozległy się powolne kroki. Skrzypnęła zasuwka przy drzwiach, a one same nieznacznie się rozchyliły. Równocześnie rozbłysła lampa na ganku, skutecznie oślepiając przemoczone kobiety.
- O co chodzi? - usłyszały cichy głos.
- Szukamy domu pani Młyńskiej – wyjaśniła kobieta, która stukała do drzwi.
- To nie tutaj.
- Wiemy – wtrąciła druga kobieta, Kalina. - Czy mogłybyśmy przeczekać u pani tę ulewę?
- Albo proszę pokazać nam, gdzie mieszka pani Młyńska - uzupełniła pospiesznie stukająca.
Przez chwilę panowała głucha cisza. Nagle kobieta stojąca w drzwiach odsunęła się i zrobiła przejście. Przytłumione światło dobiegające z sieni oblało jej przygarbioną sylwetkę.
- Rozala Młyńska mieszkała po drugiej stronie drogi. Ale nie macie tam po co iść.
- Dlaczego?
- Zmarła minionej zimy.