Malarz

Autor: zielona
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Siedział na plaży wpatrując się w nocne morze i nasłuchując jego fal rozmywających się na brzegu. Najchętniej zostałby tu na zawsze i na zawsze zasnął. Chciałby w tym momencie wtopić się w ten krajobraz zamienić się w wiatr, który wciąż go smagał niosąc od morza łagodną bryzę i tak delikatnie zdepersonalizować się, zamienić w tę bryzę i ten wiatr. Z tego stanu kolebiącego się na granicy świadomości i obłędu wyrwała go grupka psów przebiegająca przez plażę. Kręciły się, warczały, skomlały. Jak to psy. Zbliżały się coraz bardziej. Wstał. Ruszył w drogę powrotną.

Co było potem? Sen, koszmary nocne, wypad do sklepu po śniadanie, posiłek, zbieranie bałaganu, który drażnił go o tyle, że potykał się o rzeczy. Poustawiał sztalugi, pozgarniał do worka na śmieci rzeczy z biurka i ławy, zajrzał na Internet, żeby zobaczyć co w świecie słychać i sprawdzić pocztę, a potem ustawił na sztaludze nowe płótno. Posiedział przed nim chwilę z pędzlem w dłoni. Zastanawiał się co chce właściwie namalować. Nie był pewien. Zmierzył w dłoniach wszystkie wymiary pędzla kilkadziesiąt razy zanim wstał i sięgnął po papierosa. Zapalił. Spojrzał jeszcze na płótno, po czym zaczął zbierać i pakować w tuby i skrzynki swoje farby, płótna, pędzle, pojemniki na wodę. Niedługo potem cały ten majdan wrzucał do czarnego vana stojącego na parkingu. Siadł do samochodu i ruszył starając się włączyć powoli w ruch uliczny. Zanim dojechał tam, gdzie zamierzał przeklął kilkakrotnie, raz po raz, zatrzymywany przez korki i nagle zajeżdżające drogę samochody. Kiedy wysiadł na molo odetchnął, jakby co najmniej wyszedł zwycięsko ze starcia ze smokiem. Sięgnął po papierosa i spojrzał w dal na morze. Już wiedział co chce malować. Zaczął wypakowywać
i rozstawiać swój majdan i jak zwykle przy takiej okazji znalazł parę osób zainteresowanych tym co robi. Niektórzy przyglądali się chwilę, by zaraz odejść. Jakiś menel zagadał. Chciał papierosa i dostał nawet dwa, ale gdy zaczął nawijać coś o swym szacunku do malarzy, adresat słów spojrzał na niego spod brwi, wyraźnie tym poirytowany.
- Chciałeś fajkę i dostałeś. Teraz spieprzaj – powiedział krótko i ostro. Podziałało. Odszedł, ale po drodze mówił jeszcze na głos.
 - Za lepszego się, kurwa, uważa, bo ma pędzel i farbę. Ścierwo jedno. Taki sam oberwany, zarośnięty
i śmierdzący, ale ma farby. Artysta psia jego mać. Chamstwo i tyle. Chamstwo ludzie wszędzie… Odchodzący mężczyzna mówił coś jeszcze, a nasz malarz starał się udawać, że to nie robi na nim wrażenia, ale robiło. Nigdy nie uważał się za lepszego od kogokolwiek, ale teraz, gdy lump porównał go do siebie… może i nie koniecznie uważał go za równego. Może i był zwykłym chamem… - starał się skupić na swojej pracy i wyciszyć emocje. Jeszcze lumpa mu tutaj tylko było trzeba.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zielona
Użytkownik - zielona

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2019-07-21 10:48:39