Makabreska (+18)
Od Autora,
Jest to moje pierwsze opowiadanie, które zdecydowałem się w jakikolwiek sposób opublikować. Nie podejrzewam się o kunszt, wybitną grę słów – nic z tych rzeczy. Czasami jednak przychodzą mi do głowy pomysły, które potrafię z lepszym bądź gorszym skutkiem przelać na papier, tudzież jego elektroniczny odpowiednik. Przedstawiona przed Państwem twórczość, nieco wulgarna w zapisie, aczkolwiek tej wulgarności nie sposób pominąć pisząc w tej tematyce, jest zbiorem pewnych przemyśleń – co do siebie, otoczenia, moralności i naszej kultury. Liczę na to, że nie zostanie odebrana jako prostacka. Jeżeli udało mi się popełnić jakieś dobre fragmenty, proszę, wskażcie je. Jeżeli będą to fragmenty złe – tym bardziej proszę o ich wskazanie, jak również o konstruktywną krytykę.
Ostrzegam również na wstępie, że opowiadanie jest mocno wulgarne - wprawdzie nie jestem zwolennikiem takiej formy, ale uznałem, że chcę napisać coś co będzie wkraczało w obraz naturalistyczny, a bądź co bądź - tak wyglądają nasze realia. Jeżeli ktoś nie lubi treści wulgarnych, cóż... mimo wszystko zachęcam do lektury, jednocześnie chcąc podkreślić, że osobiście nie jestem typem "podblokowego mafioza"
Makabreska
Kiedy człowiek nie ma nic do zrobienia ze sobą, jego umysł zaczynają nachodzić idiotyczne myśli... kiedy budzisz się ze świadomością bezsensu własnej egzystencji, czujesz wewnętrzną pustkę i nawet rzeczy, które dotąd dawały Ci radość, stają się niewystarczające, czujesz jak z każdym dniem coraz mniej masz ochotę podnosić się z łóżka i nawet pozorne sukcesy – tak osobiste jak i zawodowe, są dla Ciebie niczym... jesteś jak ja. Jestem jak każdy z Was, którzy teraz to czytacie. Zwykły, przeciętny człowiek, który ani nie miał za bardzo z górki, ale też nie narzekał na trudności w życiu – być może za wyjątkiem tych, których sam był przyczyną. Nagle, gdy spojrzałem wstecz na swoje życie zrozumiałem jedną rzecz: nie dokonałem niczego. Absolutnie niczego. Wszystko czego dotykam obraca się w ruinę. Ludzie, którzy są mi bliscy zazwyczaj kończą skrzywdzeni i złamani. Najgorszy jest brak jakiejkolwiek woli poprawy tego stanu – nie potrafię się za nic wziąć tak, aby doprowadzić to do szczęśliwego końca – zawsze mam wrażenie, że to co robię, nie ważne czy nagrywam muzykę, czy piszę scenariusz/opowiadanie, czy reżyseruję, czy robię cokolwiek twórczego, zawsze towarzyszy temu początkowy zapał, a następnie stopniowe zrozumienie dla jednego, ale niezwykle ważnego faktu. Nie ważne co robię – zawsze będzie ktoś kto potrafiłby to zrobić lepiej, lub co gorsza już to zrobił. Zawsze... I znów siedzę w swoim ciasnym mieszkaniu i piszę żale do całego świata – jak jakaś mała, biedna dziewczynka co to sobie z życiem nie potrafi
poradzić. Z drugiej strony, może to jest właśnie to co jeszcze trzyma mnie choć odrobinę przy zmysłach.
- Dwa lane! – zadeklarował Suchy do młodej, ufarbowanej na modną ostatnio czerń, barmanki – Oby te nie były takie chrzczone jak poprzednim razem, bo słowo daję, ryj obiję Rufusowi, zdziercy jebanemu! Mówię Ci złotko – ceny coraz wyższe, a kranówy coraz więcej! – młoda podała piwo od niechcenia przytakując zalanemu już zdrowo jegomościowi. Zdecydowanie lepszym zajęciem niż kłótnia ze starym objimordą jakim był Suchy, była partyjka szachów ze Studentem.
Oto właśnie „Podziemie” – najlepsza knajpa w tej części Miasta. Nie znajdziesz lepszego miejsca na porządną, męską rozmowę przy kuflu piwa. Zazwyczaj jest tu tłoczno, ale teraz gdy zbliża się koniec miesiąca, cała studencka g&oac