Łzy Anioła cz. II
z nosa, przetarł oczy i powiedział:- Przepraszam, nie wiedziałem, że tak prędko się obudzisz. Jestem pod wrażeniem.- Miałam umrzeć prawda? - Zapytałam, a słowa moje zasiały ciszę.- Szczerze, nie dawaliśmy ci szans na przeżycie, to był bardzo poważny wypadek. To prawdziwy cud. - Zachwycał się lekarz.Rodzice byli zszokowani, ale jednocześnie szczęśliwi, że jestem z nimi. Utrata drugiej bliskiej osoby byłoby dla nich wielkim ciosem. Mama jakby zamyślona, pogrążona we własnym świecie i opleciona wspomnieniami powiedziała cicho:- To zasługa Boga. Dzięki ci Panie. - Wzniosła wzrok ku górze składając ręce do modlitwy. - Przestań. - Szepnął pod nosem ojciec. To wszystko była jednak prawda. To był istny, prawdziwy cud. Lekarze nie dawali mi żadnych szans, a ja zaskoczyłam ich wracając do życia tak szybko. Złamałam wszystkie naukowe zasady. Czym jest więc nauka i wiedza gdy wobec siły Bożej nic nie znaczy, jest bezsilna. Moi rodzice chyba zrozumieli, że Jezus im pomógł po raz kolejny pomimo tego, że oddalili się od Niego. Chyba zauważyli, że dostali drugą szansę, ale było już za późno by ocalić ich małżeństwo. Nie docenili tego daru, który dał im Bóg i chciał On mnie im odebrać. Niestety musiałam dotrzymać tej umowy dlatego ta historia jeszcze nie skończyła się choć chciałam już zostawić to ciało, bo dawało mi tyle bólu i cierpień. Moje poszukiwania miłości na świecie toczyły się nadal. Nie tak łatwo znaleźć miłość gdy brakuje zaufania do ludzi, gdy widzi się jedynie w nich zło i zawiść. Czy miłość ma szanse przetrwać w tym brutalnym świecie? Jest chyba zbyt piękna by mogła żyć w brudnym świecie. Nie widziałam już nawet bliskości między moimi rodzicami, czułam, że coś u nich jest nie tak. Odwiedzała mnie w szpitalu tylko mama, ojciec jakby oddalił się ode mnie. Przestałam go całkiem widywać i nie potrafiłam zrozumieć dlaczego. Gdy tylko pytałam o to matkę, w jej oczach pojawiały się łzy, a ona szybko zmieniała temat. Widziałam, że coś złego się dzieje, ale nie chciałam już jej dręczyć. Często opowiadałam jej co przeżyłam w niebie, często, bo za każdym razem miałam wrażenie, że jej też ciężko w to uwierzyć. Nie odpowiadała mi nic, milczała. Powinna przecież mnie zrozumieć, sama doświadczyła kiedyś spotkania z Jezusem w swoim śnie, nawet dostała od Niego ubłagany dar, mnie. Jednak mimo wszystko zwątpiła. Jak widać, zło ludzkie, bolesne doświadczenia w każdym mogą zasiać zwątpienie we wszystkie pozytywne wartości, czasem nawet w Boga. Powiedziałam do niej kiedyś:- Mamo, byłaś kiedyś bardzo piękna, ja widziałam, widziałam tę scenę gdy mnie znajdujesz w lesie i mocno tulisz.- Naprawdę? - Wzruszyła się tylko i uśmiechnęła przez łzy.Pewnego dnia przyszli do mnie jacyś ludzie z policji, zaczęli mnie wypytywać kogo widziałam za kierownicą, w jakich okolicznościach doszło do wypadku. Odpowiedziałam tylko, że nie pamiętam nic. Nie mogłam przecież obciążać niewinnego człowieka. Wiedziałam, że to nie Marcin, ale szatan który ukradł jego ciało by mnie zniszczyć. Kobieta z policji nie bardzo jednak wierzyła w to, co mówiłam. Pytała mnie chyba z dziesięć razy:- Przypomnij sobie, na pewno widziałaś jak ten samochód wyglądał.- Ciemno było, nic nie pamiętam.- Jakiego koloru był ten samochód?- Przecież nie widziałam, ciemno było. - Niemalże zaczęłam się z nią kłócić i twardo trzymałam się swojej wersji.- Współpracuj z nami, przecież to dla twojego dobra, nie chcesz by ten, który cię potrącił trafił za kratki? - Zdenerwowała się trochę kobieta zmęczona długim przesłuchiwaniem mnie bez efektów.- Może bym i chciała, ale ja naprawdę nic nie pamiętam, to wszystko działo się tak szybko, tak nagle i niespodziewanie. - Trzydziestoletnia kobieta otarła pot z czoła. Rozmowa ze mną okazała się bardzo trudna. W końcu zrezygnowała, dała za wygraną. Wiem, że kłamstwo jest złe, ale nie wtedy gdy chce się chronić niewinnego człowieka. Sprawiedliwość zna tylko B&oac