LONDYŃSKIE CLINERKI (CZ.4)
czyna chyba wyczuła, że nie jestem jej jakąś straszną rywalką w walce o nowe domy do sprzątania, więc ochoczo opowiada mi swoją przygodę z ostatniego tygodnia. Mam wrażenie, że clinerki tam to skarbnica takich opowieści. Kasia pracuje w branży już dwa lata, więc zapewne zna ich więcej niż może powiedzieć. Ale w ostatnim tygodniu przydażyła jej się dość inspirująca przygoda. Może nawet dość niebezpieczna. Od samego początku sprząta w domu pewnego słynnego angielskiego piłkarza, który z narzeczoną mieszka w wielkim luksusowym domu w stolicy Anglii, Kasia tam sprząta i robi to z powodzeniem. Aż w ostatnią środę kiedy odkurzała marmurową podłogę, ze sluchawkami na uszach tańczyła z odkurzczem po wielkim salonie. ( dodam, że mówimy o salonie naprawdę wielkim, niczym z amerykańskich filmów, gdzie to właśnie pomieszczenie wraz ze schodami na wyższe piętro nie jest niczym podzielone, taki ot po prostu wilki hol, niczym hangar na samoloty) W tym pięknym sittingroom'ie z jednej strony na cała wysokość budynku są niebywale wielkie okna, w właściwie przeszklona ściana, z drugiej, gdzie faktycznie jest część mieszkalna wisi obraz, tak około cztery metry wysokości i chyba z sześć szerokości. No taki obrazek raczej nie najmniejszy. Kasia opowiadała, że zawsze na niego patrzyła, namalował go jakiś przyjaciel owego piłkarza i jego tytuł to "Bal" . Więc kiedy dziewczyna osatnio tańczyła pod nim owy obraz zsunął się po ścianie i roztrzaskał w salonie na miliard drobnych kawałków, szkła, drewna i innego tworzywa, którego dziewczyna nie umiała nazwać. Huk był tak niesamowity , ze nie tylko zagłuszył jej muzykę z iPoda ale nawet włączył się alarm w domu... Kasia z niedowierzaniem patrzła na stertę czegoś co jeszcze nie tak dawno temu było obrazem. Pięknym i jak zaraz policzyła na pewno drogim obrazem.Najpierw zrzuciła słuchawki, wyłączyła odkurzacz i zaraz pobiegła do panea z alarmem by wyłaczyć to dodatkowo zagluszające szok Kasi urządzenie. Gdy wróciła do salonu sytacja się nie zmieniła, to co kiedyś było obrazem leżało teraz na ziemi.Ściana była mocno zarysowana, jak domyśliła się dziewczyna czymś co prawdopodobnie utzrymywało obraz, a teraz zapewne leży gdzieś w tej kupie wszystkiego, co obrazem już nigdy nke będzie. Pierwsze co przyszło na myśl Kasi to zadzwońić do swojej szefowej i pwiedzieć o tym co się stało, ta chyba nie miała akurat za dużo czasu i zbyła dziewczynę krótkimi słowami, by ta zostawiła właścicielom kartkę i zesputy obraz na stole albo w widovznym miejscu, a szkło, żeby się piłkarz z narzeczoną nike pokaleczyli, niech posprząta. Kasi jak opowiadała w gardle staną gul wielkości Manhatanu. Chciało jej się płakać, gdzie w tym domu, albo w ogóle w Londynie znaleść stół co zmieści sześcio metrowy obraz w drobiazgach. Pozbieranie tego co zostało zajeło jej niebagatelną ilość czasu, a pozostałościami po "Balu" wypełniła dwa sześćdziesięcio litrowe worki na śmieci. Piłkarzowi zostawiła kartkę, że jeżeli nie zobaczy, że brakuje mu obrazu to na pewno zwróci uwagę jak mocno ma porysowaną marmurową podogę.... i to wszytko wytłumaczyć ma szefowa firmy sprzątającej, AMEN.
Na drugi dzień Kasia czekała tylko na telefon od szefowej z wiadomością o zwolnieniu. Nikt nie zadzwonił, na trzeci dzień po zdzrzeniu dziewczyna też o dziwo normalnie pracowała. W sobotę dostała sms z biura, że piłkarz ją przeprasza, obraz wisiał na skertingu* mógł spaść. Razme z narzeczoną cieszą się, że, dziewczynie nic się nie stało. Przesłali dla niej dodatkowo 25 funtów. Kasia opowiadała, że gdy dostała tego smsa jechala w autobusie, tak się ucieszyła, że przejechała swój przystanek z radości i wysiadła dopiero gdy autobus zakończył swoją trasę. Gdy poszła doowego domu po dwóch tygodniach na ścianie było przygotowane miejsce na n