mokra zbroja
To co leciało z nieba oblepiało swoja niezdecydowaną wilgocią. Deszcz udający konsystencją śnieg. Nikogo nie zajmujące dziwactwo. Bez romantycznie wirujących płatków śniegu, wsiąkał od razu we włosy i zbyt lekki wełniany płaszcz.
Pozbawiał ją resztek pewności siebie.
Założyła lakierowane szpilki w kolorze wina. Wysokie. Pończochy z szeroka koronka przypięte do żabek czarnego koronkowego pasa.
Pasa z tych które zakłada się tylko do łózka bo po godzinie chodzenia zawsze zaczyna się zsuwać.
Do tego pasujące do całości stringi. Ciut za małe. Czuła ich gumowe sznureczki lekko wpijające się w biodra.
Strój miał dziś podkreślić jej kobieca siłę. Być jak zbroja. Zmusić przeciwnika do poddania się. Poddania się jej. Chciał pokazać się swojemu kochankowi piękna dojrzała świadoma siebie i dominująca.