Lalki cz. II
- Kasper.
- Ja jestem Bruno. Rzadko gram w piłkę.
- To całkiem fajne zajęcie.
- Chciałbym ci coś pokazać.
- Teraz?
- Tak.
- Co takiego?
- Podejdź bliżej.
Chłopiec ruszył w kierunku swojego towarzysza. Bruno uśmiechnął się szeroko, a jego oczy rozbłysły. Chwycił kompana za rękę i poprowadził go w stronę rosłego drzewa.
Sięgnął do kieszeni wyciągając z niej nóż. Kasper zaniemówił, odrzucając od siebie piłkę, którą trzymał do tej pory w rękach.
- Fajny, prawda? Tato pozwolił mi się nim bawić.
- Pozwolił? Mój nigdy by się na to nie zgodził. Możesz sobie coś zrobić, a później będziesz musiał jechać do szpitala.
- Jesteś tchórzem? - odparł na to Bruno, spoglądając na kolegę. - Chyba boisz się wszystkiego.
- Wcale nie!
- Nie kłam. To wiadome, że jesteś tylko małym zasrańcem. Tak samo jak ja, ale ty jesteś tchórzem.
- Idź już! Nie będę z tobą grał.
- Nie będę nazywał cię tchórzem, jeśli przejdziesz próbę - powiedział Bruno, przyglądając się lśniącemu ostrzu.
- Jaką próbę?
- To nic wielkiego. Zrobię tylko tak - odpowiedział, przykładając ostrze do wskazującego palca swojej lewej ręki i naciął skórę na opuszku. Z rozcięcia zaczęła sączyć się krew.
- Widzisz? To nic wielkiego.
- Nie chcę tego robić, ale nie jestem tchórzem - oświadczył Kasper. Jego ciało oblał pot. Potarł dłonią lepkie czoło i przełknął ślinę.
- Czyli jesteś tchórzem.
- Nieprawda.
- Jesteś.
- Nie!
- To się przekonajmy - odparł łapiąc chłopca za dłoń. Uścisnął ją z całej siły, po czym spojrzał swemu towarzyszowi w oczy. - To nic nie boli - powtórzył, przykładając ostrze do bladej skóry Kaspera. Niespodziewanie uniósł nóż i z głośnym śmiechem wbił go w brzuch kompana. Kasper skulił się w sobie, nie mogąc wydobyć z siebie głosu. Z przerażeniem w oczach patrzył na zakrwawione ostrze i osunął się na ziemię, dygocząc.