Kurort po sezonie
I myślał, że tamte uczucia samoistnie wrócą,- gdy tylko dotknie stopą peronu na stacji w nadmorskim miasteczku.
Ta radość- z wyczekiwanego urlopu, dreszczyk emocji - może kogoś poznam, ten wyśmienity nastrój - gdy zanurzał rozpalone słońcem ciało w chłodnym morzu. Ten pobłażliwy uśmiech na twarzy - gdy patrzył jak umordowani rodzice wyciągają swoje wrzeszczące pociechy z wody - Boże jak to dobrze że nie mam dzieci... myślał z zadowoleniem. To podniecające łaskotanie - gdy wzrokiem ślizgał się po młodych, opalonych ciałach w bikini. To zadowolenie z siebie - Jestem Królem Świata - gdy opalony, odstawiony siedział wieczorem sącząc drinka w przytulnej knajpce - gdzie cicho grał jazz, a ta blondyna przy stoliku z lewej wcale zachęcająco już dwa razy się do niego uśmiechnęła.
I perspektywa- nic- nie- muszę - robić przez 2.tygodnie - oprócz wylegiwania się na plaży, podrywania, picia i leniuchowania. I stać mnie! W końcu cały rok harowałem i odkładałem na te wakacje, nie? Ten luz...
Gdzie to się podziało? Czemu nie zadziałało po wyjściu z pociągu? Gdzie jest słońce? Gdzie są wszyscy? I czemu tak wściekle zimno? Płacę i wymagam! Nawet tu - gospodyni odkręciła, owszem, grzejnik w pokoju, ale w łazience to już nie. „Nie będę dla pana przecież grzała całego piętra, prawda?” A nie prawda. Jest mi zimno do cholery!
I gdy taki człowieczek zbierze sobie to wszystko do kupy to - machając ręką na : "Gdyby pan wyjechał wcześniej pieniędzy za niewykorzystane dni nie oddajemy” - czym prędzej biegnie na pociąg powrotny do swojego ciepłego pełnego ludzi życia - tam skąd przyjechał.
Dla bardziej wytrwałych polecam zimę.