Kropla w morzu
A jednak ciągle w snach widział tamte czasy.
Trwała wojna. Większość ludzi próbowała uciekać z kraju. On został. Pamięta, jak rodzina ukryła go w kanałach. Nie chciał tego, ale krzyczeli i zabronili mu wychodzić zanim nie zrobi się bezpieczniej. Właz nad jego głową zamknięto. Chwilę później rozległy się strzały. Coś ciężkiego upadło na ziemię. Mały chłopiec poczuł dziwny ciężar i ból w klatce piersiowej. Jakby… Głęboko wewnątrz niego coś pękło. W jego głowie huczało. Więc „wojna” naprawdę się rozpoczęła!
Pobiegł.
***
Zobaczył migotliwe światło. Podszedł ostrożnie. Pod włazem stała postać mniej-więcej jego wzrostu.
***
Pamięta to dobrze. Czasy wojny. Krew zalewająca ulice. Wszędzie krew. W zimne dni była jedynym źródłem ciepła. Gęsta, lepka… To ją czuła, kiedy przytulała się do matki. Krew płynąca w jej żyłach sprawiała, że objęcia były ciepłe i dawały poczucie bezpieczeństwa.
Ale kiedy do domu wpadli żołnierze szukający rozrywki, wszystko się zmieniło.
Rozległ się wystrzał i ciało matki zaczęło tracić ciepło. Żołnierze zauważyli też małą Minę. Wołali ją do siebie. Płakała. Otoczyli ją. Zaczęli szarpać. Podarli ubranie. Coś bardzo ją zabolało Czerwona twarz jednego z żołnierzy pokryła się potem. Następni podchodzili do niej. Byli wszędzie.
***
Ciało matki było już zupełnie zimne. „Mamo? Mamo!” Mina ciągle płakała. „Musimy stąd iść mamo.”. Żadnej odpowiedzi. Mina poszła chwiejnym krokiem do swojego pokoju. Drżącymi rękami zdjęła z siebie poszarpane szmaty i założyła sukienkę. Wyszła.
Na ulicy leżała broń podobna do tej, której używali żołnierze. Obok leżał trup. Widocznie próbował się bronić. Dziewczynka wzięła pistolet do ręki. Był ciężki. Wymierzyła w trupa i wystrzeliła. Na jego piersi pojawiła się kolejna dziura. Wypłynęła z niej ciemnoczerwona ciecz. Mina uklękła przy nim. Dotknęła rany. Przytuliła się do niego.
Ale wkrótce i on wystygł. Ktoś pociągnął dziewczynkę za rękę i zaciągnął do kanału. Dostała świecę, żeby widzieć drogę. Inni też mieli. Szli szybko. Za szybko. Wkrótce ostatni migotliwy płomień zniknął gdzieś z przodu. Drugiej strony też ktoś szedł
***
Włazy były za ciężkie do otwarcia. Znaleźli wyjście. Kiedyś było zakratowane, ale widocznie ktoś wyciął pręty. Były przydatne. Jako broń, lub towar.
Dzieci zmęczone i brudne dotarły do lasu.
***
Jej warga zadrżała, a oczy wypełniły się łzami.
„Przepraszam. Zgubiłam się. Chcę do domu… Pomoże mi pan?”
Żołnierz stracił czujność. Uśmiechnął się krzywo i zanim skończył mówić „Tak. Chodź do mnie…” upadł na ziemię. Krew zalewała jego twarz. Pocisk przeszedł na wylot.