Król
Więcej opowiadań (i nie tylko) znajdziesz na moim blogu: tekstyszabli.wordpress.com
Noc ustępowała miejsca szaremu, zimnemu świtowi. Królewna siedziała w parku na ławce, tuż obok nieczynnej czerwonej fontanny. Przyglądała się napisanym przed chwilą na asfalcie białą kredą słowom. Kawałek kredy ciągle tkwił w jej dłoni.
„Kocham cię” – tak brzmiały napisane przez Królewnę słowa. Wstała więc jeszcze i podpisała się. Usiadła ponownie na ławce i ciągle patrzyła na to, co napisała.
„Do następnego deszczu” - pomyślała. „Wtedy krople znowu zmyją te słowa…”
Królewna podniosła głowę, ponieważ poczuła, że ktoś się jej przygląda. Po drugiej stronie parku dostrzegła człowieka, który powoli zbliżał się w jej kierunku. To on na nią patrzył. Serce Królewny zamarło na chwilę, wydawało się jej, że go rozpoznaje.
- Czy to możliwe aby wrócił…? – wyszeptała. – Mój Król…
Ale kiedy człowiek zbliżył się jeszcze, Królewna zobaczyła, że jest tylko do niego podobny. Że to także Król, ale inny. Jej spojrzenie natychmiast utraciło swój blask, a plecy ponownie się nieładnie zgarbiły.
Wiedziała kto to jest. Znała tego Króla już dość długo. Często spotykali się na dworskich balach czy przy innych okazjach towarzyskich, które zbierały dużą część miejscowych wyższych sfer. Kilka razy nawet z nim rozmawiała, ale nigdy ich konwersacje nie przerodziły się w coś głębszego od zwykłych „małych rozmów”, które prowadzi się przy tego rodzaju okazjach. Traktowała go jako kolejny element społecznego krajobrazu, który po prostu jest i nie wywołuje żadnych pozytywnych lub negatywnych emocji. Słyszała o nim trochę dobrego od księżniczek, jednak nigdy nie przyszło jej do głowy, żeby w jakikolwiek sposób sprawdzać na własnej skórze te doniesienia.
Zupełnie nie miała do tego głowy zajęta własnymi myślami, rozważaniami i pragnieniami związanymi z tamtym Idealnym Królem.
Mimo tego, że wciąż było dość ciemno, to ten Zwykły Król chyba zauważył nagłe wyparowanie początkowej radości Królewny. Nic dziwnego, była bardzo ekspresyjna i zazwyczaj całą sobą okazywała emocje. Kiedy z czegoś się cieszyła, to jej brat Książę często żartował, że oczy tak się jej świecą, że nie potrzebują żadnych świec do oświetlenia komnat.
Postronny obserwator bez trudu stwierdziłby, że początkowy sprężysty krok z jakim zbliżał się Król do Królewny zamienił się w niepewne człapanie dokładnie w momencie, w którym zauważył on przemianę, jaka zaszła w Królewnie. On też się zgarbił, jednak nie przestał podchodzić do miejsca, w którym przesiadywała Królewna.
W chłodnej szarości poranka rozbrzmiały pierwsze słowa Króla, które brzmiały jednak tak, jakby nie chciały zupełnie opuszczać jego ust. Skoro mimo to zostały do tego zmuszone, to wydawały się uparcie próbować wcisnąć się z powrotem tam skąd wyszły.
- Witaj Królewno, co robisz tutaj o tej porze? Nie sądziłem, że kogoś tu teraz spotkam…
- Cześć. Tak sobie siedzę i rozmyślam.
- O czym, jeśli można wiedzieć? – Tuż po tym jak zadał to pytanie, Król zauważył kredowy napis i już był w stanie samemu na nie odpowiedzieć. Mężnie jednak wysłuchał odpowiedzi.