Każdy facet to świnia
„Mój dzień zapowiadał się wyjątkowo nudno. Jako, że nie znoszę przydługich i męczących przemówień i nie specjalnie przepadam za nadętymi ważniakami chwalącymi się do mikrofonu kolejną zasługą, niezbyt cieszył mnie poranek. Oto musiałam uczestniczyć w otwarciu Edukacyjnego Centrum Zabaw i przygotować się na cały nieatrakcyjny program inauguracyjny. Jednak praca nie zawsze musi być przyjemna. Pogodzona z tym faktem weszłam do łazienki i poprawiłam i tak nieskazitelny makijaż. Kilkoma gestami roztrzepałam włosy, aby wyglądały na delikatnie zburzone. Nie mając już nic do poprawy w swym profesjonalnym wyglądzie wyszłam wreszcie na korytarz. Początek niewątpliwie się zbliżał, bo coraz więcej ludzi napływało do sali konferencyjnej. Wybrałam miejsce w drugim rzędzie i usiadłam spokojnie nie niepokojona przez nikogo. Trudno się dziwić, że nie miałam z kim rozmawiać skoro zarówno większość dzisiejszych gości jak i prelegentów pochodziła ze środowiska pedagogicznego. Tymczasem ja procowałam w Wojskowym Instytucie Chemii i Radiometrii. Zważywszy, że większość środków finansowych i zaplecza merytorycznego pochodziło z mojej placówki obecność jej przedstawiciela była nieodzowna. Pech chciał, że trafiło na mnie. Zasmucona tym faktem zaczęłam uważniej czytać program konferencji. Zajęcie to może nie było wyjątkowo zajmujące, ale za to skutecznie zabijało czas. Oto na początku miał wypowiedzieć się minister edukacji narodowej. Następni w kolejności byli czołowi przedstawiciele środowisk akademicko-szkolnych. Większość z tych pedagogów miało już poważne dokonania naukowe w swych dziedzinach. Oczywiście prym wiedli nauczyciele nauk ścisłych, jako, że ośrodek w pierwszym założeniu miał być placówką ukierunkowaną tylko na eksperymenty chemiczne. Po długich negocjacjach pomiędzy twórcami centrum doszło do pewnego kompromisu, w wyniku którego placówka miała być nastawiona nie tylko na doświadczenia chemiczne, ale też dość proste prace techniczne, z możliwością w przyszłości dalszego poszerzenia działalności. Dlatego właśnie w nazwie centrum nie zawarto słowa „chemiczne”. Niestety program przewidywał również moje wystąpienie, więc musiałam wyglądać reprezentacyjnie.” Jej szmaragdowa garsonka delikatnie nawiązywała do wojskowego charakteru dobroczyńcy ośrodka. Spódnica idealnie wyprasowana sięgała zaledwie do połowy uda. Tylne rozcięcie jeszcze więcej odsłaniało nóg. Buty na wysokim obcasie w tym samym kolorze wieńczyły całość. Kamila dyskretnie ukryła ziewnięcie i wyprostowała się bardziej, aby wyglądać jeszcze poważniej i bardziej profesjonalnie. Znowu rozglądnęła się po sali. Ludzie zajęli już większość wolnych miejsc. Przeważnie wyglądali odświętnie i elegancko. Jednak nikt nie równał się jej, przynamniej w jej mniemaniu. Zza okularów w kwadratowych czarnych oprawkach zdawała się mieć wyższe IQ niż w rzeczywistości, choć nie było ono bynajmniej niskie. Znowu zaczęła rozmyślać nad swym niezbyt szczęśliwie zapowiadającym się dniu. „Nawet nie widać nikogo do poprowadzenia zajmującej rozmowy. Wszyscy są tacy jacyś nadęci. Trudno. Nie takie dni się przechodziło w życiu.” Nagle obróciła się za siebie i oniemiała. „To przecież jest Adam, mój kolega z liceum. Doprawdy bardzo się zmienił. W czasach szkolnych zawsze był przeciętny i niedostrzegalny. Jednak teraz prezentuje się wyjątkowo atrakcyjnie. I jeszcze ten jego ciekawie przystrzyżony zarost. Warto byłoby z nim troszkę porozmawiać. Może już nie jest takimi nudziarzem jak dawniej. Choć na dobrą sprawę kiedyś może nie był wcale taki nudny. Nigdy z nim dłużej nie rozmawiałam. Faktem jednak pozostaje, że wtedy wyglądał bardzo nieciekawie.” Obróciła się jeszcze raz i zwyczajnie zapytała:
- Adam?
- Tak. Kamila? – Nie bardzo wiedział, czy go oczy nie mylą.
- We własnej osobie. – Uśmiechnęła się promiennie.