K. - Obraz pierwszy
*
K. dodał gazu, samochód przyśpieszył. Przypomniał sobie słowa przyjaciela:
Nagle zrobiło się bardzo ciemno, K. zboczył z oświetlonej trasy i skręcił w uliczkę odchodzącą od niedużego ronda. Rozpędził się jeszcze i odpiął pas. Samochód zgiął się jak harmonijka w kontakcie z wielką, marmurową ścianą. Huk rozdarł noc. Ściana przytuliła czule K. jak kobieta której pragnął.
*
Obudził się w swoim pokoju. Rozejrzał się niemrawo. Był sam, tak jak zawsze. Tym razem może jednak wydarzy się coś innego - pomyślał. Poszukał wzrokiem telefonu, który w tym momencie zaczął dzwonić. K. sięgnął powoli i przyłożył ucho.
Co tym razem ? Zrobiłem coś nie tak ? Co mi powiesz ? Kim jesteś ? Kobietą czy mężczyzną ? K., tym razem y i z, ale tylko wtedy gdy a nie jest b.Dreszcz przeszedł jego ciało bo głos był całkiem odmienny, nie dawał nadziei tylko zabierał. Wstał i rzucił telefon na ziemię. Jego nagie ciało całe było w znakach minionych wspomnień, nieregularnych kształtów. Zrobił krok naprzód tak jak to czynił już wiele razy. Skierował się do samochodu, całkiem nagi i ruszył w ciemną noc. Niektórzy żyjący na tym świecie słyszeli ryk silnika i widzieli nagiego mężczyznę zmagającego się z własnymi problemami i lękami. Ponoć pytał niektórych o znaczenie poszczególnych liter. Zapewne nie wiedział, że każdy już dawno ułożył swoje własne.
Latarnie świeciły dalej a kurz przesłaniał niebo.