K. - Obraz pierwszy

Autor: dwarfin
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

 

Tego dnia wrócił z pracy trochę wcześniej. Liczył, że posiedzą razem chwilę po czym zaciągnie ją do łóżka. Oby miała tylko ochotę myślał, wracając. Czuł jak jego członek twardnieje gdy pokonywał kolejne stopnie schodów. Ona otworzyła już rozpalona i skąpo ubrana. Też czekała. Jej włosy zmieszały się z jego własnymi, jej oddech stał się jego oddechem a po chwili byli już całością. Wchodził w nią agresywnie, namiętnie i pełen zapału. Ona przyjmowała jego nasienie, jego pasję i jego samego. Potem wtulali się w siebie w ciszy. Zapamiętał tą ciszę pełną ukojenia.

Dnia następnego powiedziała mu:

 K., to nie potrwa długo - głos jej drżał lekko

Może czuła, że coś się zbliża ? Może wiedziała, że się rozstaną miesiąc później, a 34 dni potem ona przestanie istnieć, tak jak większość ludzi dla niego a K. pozostanie sam, jeszcze bardziej sam niż dotychczas.

Tej samej nocy gdy się kochali, on miał sen. Widział kobietę, z piersi której ciekła krew a z pochwy wylewało się mleko. Obraz ten podniecił go niesamowicie ale też przeraził. Po przebudzeniu chciał wziąć swoją żonę, posiąść ją i mieć to mleko dla siebie. Wielokrotnie potem gdy wracał do tego pamięcią, czuł obrzydzenie i lęk przed stosunkiem z nią.

 

 

Samochód ruszył powoli, jakby sennie i od niechcenia. K. w końcu odebrał telefon. 

Głos był bardziej lakoniczny niż zwykle. Wymienił b i y a zaraz potem rzekł:

 K., ty nie istniejesz tak jak nie istnieje reszta. Musisz jednak z by stało się y. 

K. starał się złożyć w całość te rewelacje. Tym razem miał do czynienia z kobietą. Jej miękki głos przywodził na myśl miękkość ciała, obfitość piersi i soczystość łona. 

 Jestem taki samotny. Nie wiem nawet czym lub kim jesteś a czym lub kim ja się stałem.  Nieważne K. Wiedz, że „y” jest czasem „z” a „z” bywa „y”.   Mówisz do mnie a ja Ciebie pragnę. Robię co każesz lub jak mi się zdaje robię to co mi się wydaje, że każesz. Układam równanie z mych wspomnień, przemierzam ulice martwych miast rozmawiając z ludźmi którzy żyć nie powinni a może sam ich nawet uśmierciłem.

Odpowiedziało mu milczenie i K. wiedział, że tym razem nie popchnie tego dialogu dalej. Jechał więc przed siebie a latarnie świeciły nikłym, słabym blaskiem.

 

*

To był zimowy wieczór, gdy K. podążał w stronę lasu. Zadzwonił telefon. Wpierw raz, potem drugi i trzeci. K. odebrał.

 Nareszcie, gdzie ty się podziewasz ? - powiedział ktoś, kogo K. znał  Wszędzie i nigdzie, wiesz, ja przestałem w zasadzie się zajmować czymkolwiek, więc nie wiem po co dzwonisz.  Dzwonię, bo jesteś potrzebny, firma ma problemy i nie zamierza się Ciebie pozbywać.  Pierdolić to. Nie słyszałeś telewizji ? Niedługo wszystko przestanie istnieć. Jak można się tym zajmować ?  Postradałeś zmysły K., wszystko będzie zawsze istniało. To tylko głosy sprzeciwu, głosy anarchistów i innych popierdoleńców. Bierzesz to zbyt dosłownie. Nic a nic się nie wydarzy. Jeżeli cokolwiek się stanie to tylko tobie. Wracaj K.. Do cholery, wracaj.

K. rozłączył się. Był parę dni po rozstaniu z żoną, przeżywał to bardzo. Dla niego tragedia już nastąpiła. Wziął wolne od wszystkiego a wszystko powinno wziąć wolne od niego. Czasem tylko kierował nim lęk, że coś się stanie, że bezpowrotnie utraci korzenie, kontakt ze światem i czas przestanie dla niego płynąć. Nie musiał pracować, nie musiał nawet oddychać. Wiele rzeczy działo się bez jego udziału, odnajdywał w sobie ofiarę zdarzeń i dziecko pozbawione jakiejkolwiek potencji.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
dwarfin
Użytkownik - dwarfin

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2017-12-31 02:17:35