Jest-Takie-Miejsce 22
ciskam jego dłoń, ciągnie mnie do siebie i przytula. Co on robi? Co ja robię? Stoję przed szkołą i pozwalam mu się przytulać, a to przecież nie znak pokoju.
- Co ty robisz? – pytam.
- Normalna akcja, że poznaję nową koleżankę.
- Normalna akcja, że chyba już wystarczy.
- Normalna akcja, że nie chcesz, żebym cię puścił – droczy się ze mną.
- Skąd taki pomysł?
- Bo się nie wyrywasz i sama mnie obejmujesz – Faktycznie…
- Kuba, puść mnie – mówię cicho i wtedy on grzecznie poluźnia uścisk. Nie myślałam, że zrobi to tak szybko. Jezu! Jak on na mnie dziwnie działa. I tak ładnie pachnie… żałuję, że stoi już tak daleko. Dzieli nas może pół metra.
- Miło cię poznać – odzywa się.
- Ciebie też. – Uśmiechamy się do siebie. Jest jakoś inaczej.
- Znalazłaś Kena? – O matko! Wie. Ale wstyd…
- Nie.
- Chyba wiem czemu. – Nadal się uśmiecha. Pięknie, pięknie się uśmiecha.
- Czemu?
- Bo nie znałaś wtedy żadnego Kuby. – Ten żart akurat mi się spodobał. Śmiejemy się. Pierwszy raz przez tak długi czas mnie nie wkurzył. Całkiem miło się z nim rozmawia. Ze szkoły wychodzi Mateusz. Uśmiechem i wyrazem twarzy daje mi do zrozumienia, że dziwi się, że jeszcze stoję tu w towarzystwie , , kretyna”. Ojej. Ciekawe, jakby zareagował, jakby pojawił się dwie minuty wcześniej, kiedy staliśmy objęci. Kuba w tym momencie jest całkiem znośny. Ciekawe, jak długo. Po śniadaniu byłam na niego wściekła, po obiedzie poznaliśmy się od nowa. Ciekawe, co będzie po kolacji…