Jarek

Autor: tomekczura
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Chłopak szybko omiatał wzrokiem kolejne części kuchni. Wziął w rękę butelkę – mogła się przydać. Żałował, że nic tam nie zostało. Po prawej miał szuflady – otwierał jedną po drugiej, czemu towarzyszył głośny brzęk sztućców, metalowych mieszadeł i Bóg wie czego jeszcze, ale nie znalazł tego, czego szukał.
– Nóż. Gdzie oni mogą trzymać nóż? – szeptał
Łup! Trzask! Odwrócił się – na drzwiach pojawiło się pęknięcie. Duże. Łup! – kilka drzazg oddzieliło się od drewnianego skrzydła i poleciało na chodnik w korytarzu.
“Szybciej! Gdzie jest ten cholerny nóż?”
Otworzył szafki na górze – kubki, talerze, filiżanki, kieliszki, nic! Bum! Trzask! – jeszcze głośniej i bardziej złowrogo. Zlew! W całym tym zamieszaniu nie pomyślał o zlewie. Cofnął się o krok, zajrzał – Był! Mały nóż, ufajdany musztardą, a obok niego tłuczek do mięsa, zakończony z jednej strony małym toporkiem. Natychmiast go podniósł.
“Ciekawe czy ten stwór lubi musztardę?” – pomyślał. Wyobraził sobie, jak potwór klęczy nad jego ciałem, smarując je musztardą i przymierzając się do wykwintnej kolacji. Zachichotał, co było absurdalne w obecnej sytuacji. Łup! Bach! – tym razem odpadł całkiem spory kawał drzwi. Przez dziurę weszła najpierw noga, potem głowa, a później reszta czarnego monstrum. Teraz, w świetle żarówki widział go dokładnie – podobnie, jak czerwoną krew swojego kolegi na głowie, torsie i prawej ręce. Ta, która trysnęła w okolice ust, została dokładnie zlizana.
Potwór szedł powoli w jego kierunku, lekko utykając na lewą nogę. Wyglądała lepiej niż wtedy na drodze. “Czyżby mógł się szybko regenerować?” – przemknęło Jarkowi przez głowę. Lewe skrzydło zwisało smętnie, kontrastując ze zdrowym, prawym. Twarz nosiła ślady wściekłych ciosów Pawła – nos był z pewnością złamany, ciemna posoka kapała z niego na podłogę. Brakowało lewego kła, który na drodze błyszczał w świetle latarki – musiał zostać wybity pięścią w trakcie walki. Czarna krew z rozciętego łuku brwiowego zalewała opuchnięte prawo oko. Idąc, zostawiał za sobą ciemne krople krwi, płynącej z rany po widłach.
– Chodź, tu, chodź – szeptał, patrząc na monstrum – mam coś dla ciebie.
W chwili, gdy zakończona szponami stopa przekroczyła próg kuchni, rzucił trzymaną w dłoni butelką. Chybił, butelka uderzyła we framugę, a odłamki rozprysnęły się po całej kuchni. Widział, jak potwór się uśmiecha. Ten skurwiel się uśmiechał!
Pochylił się, złapał tłuczek jeszcze mocniej, ranna ręka zaprotestowała, ale zignorował to – wiedział, że miał tylko jedną szansę. Jedną, jedyną. Nie dałby rady stoczyć takiej walki jak Paweł. Był od kolegi słabszy i mniejszy, a potwór zdawał się o wiele mocniejszy. I coraz pewniejszy siebie. Jedna szansa.
Popatrzył głęboko w żółte, zbliżające się oczy. Czas zaczął zwalniać – organizm, widząc, że może nie będzie już ku temu okazji, zaczął produkować ogromne ilości adrenaliny. Bestia delikatnie się pochyliła, wystawiła lewą nogę do tyłu, a prawą, zdrową, do przodu, naprężyła mięśnie i skoczyła. Jarek natychmiast lekko uchylił się i uderzył.
Ostrze toporka mocno wbiło się tuż nad lewym uchem, utknęło na chwilę, ale chłopak zdołał je wyszarpać, by zadać następny cios w tył głowy. Udało się. Drugi cios sięgnął celu, trzeci i czwarty też. Czuł, jak stępione ostrze małej siekierki wbija się w czaszkę. Piąty chybił, gdy potwór osunął się na kolana, próbując niezdarnie odwrócić się i obronić. Zamiast tego upadł na zranioną nogę, patrząc z niedowierzaniem na człowieka trzymającego dziwne, zabójcze narzędzie.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
O autorze
tomekczura
Użytkownik - tomekczura

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-04-22 13:50:45