"Jak zostałem mężczyzną"
Były też i prace, na które czekałem z niecierpliwością i które przynosiły mi niemałą frajdę.
Traktorowe żniwa !
Różniły się bardzo od żniw, które pamiętam z wczesnego dzieciństwa. Żniw tradycyjnych. Żniw do których potrzebny był kosiarz, kosa, odbieraczka, dużo samozaparcia i oczywiście mały pomocnik do robienia powróseł. Zaczynało się często niewinnie.
- Pojedziemy do dnia we dwoje z babką i raz, dwa poodkaszamy, żeby potem łatwo było od boków wjechać traktorem - zaczynał w sierpniowy wieczór plany na kolejny dzień dziadek.
- Ja z wami pojadę ! Powrósła będę robił - krzyczałem rozentuzjazmowany już widząc perspektywę sprawdzenia się w nowej roli.
- Dasz se rade ? Nie tak prosto zrobić dobre powrósło, żeby snopek się nie rozwalił … - powątpiewał Jan Mazur, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że tym bardziej nakręca młodego napaleńca.
- Już robiłem, w zeszłym roku ! - nie dawałem za wygraną, już widząc oczami wyobraźni jutrzejszą wyprawę.
- No dobrze, dobrze, ale już maszeruj do spania - skończyła dyskusję babcia Adelajda, a mnie za chwilę śniły się udzielane zeszłoroczne nauki wykonywania opasek na snopki.
Wstać trzeba było bladym świtem. Wyjazd wyglądał dość egzotycznie. Ja na rowerze typu składak marki „Wigry-3”, Adela na znacznie lepszym, bo wyposażonym w 24-calowe koła „Jubilacie”, a senior rodu to już pełny wypas. Solidna „Ukraina” , ważąca dobre 25 kilogramów na 29-calowych kołach i z szerokim, prawdziwie skórzanym siodełku musiała i robiła wrażenie w całej wsi ! Do bagażników przymocowane mieliśmy zapasy picia, jedzenia i robocze stroje. Na siebie założone natomiast stroje wyjściowe, ponieważ przejeżdżaliśmy przez całe trzy wsie. Nie do pomyślenia byłoby, aby ktoś zobaczyłby nas w brudnych ciuchach i dopiero byłby skandal ! Dziadek z cała należną temu legendarnemu narzędziu, które „żywi i broni” czcią – miał go pieczołowicie przymocowane do ramy bicykla.