Intruz w pracowni
-Teraz sama zachowujesz się jak rozpieszczony bachor.
Diana zrobiła się cała czerwona na twarzy.
-Bezczelny gówniarz- powiedziała pod nosem.
-Słucham?
Nie odpowiedziała.
-Sama jesteś bezczelną gówniarą.
W tym momencie miarka dla Diany się przebrała. Podeszła do leżącego chłopaka.
-Wstawaj.
-Po co?
-Żebyś się głupio pytał!
-Nie.
-Wstawaj, gówniarzu!
-Ohoho – wstał – Nikt nie będzie mnie tak nazywał.
-Doprawdy? –Diana zamachnęła się.
Chłopak chwycił jej rękę.
-Puszczaj!
-Żeby znowu dostać bez powodu z liścia? Chyba śnisz!
Diana próbowała się wyrwać, ale chłopak trzymał ją mocno.
-Teraz zrobisz jak grzeczna dziewczynka i wrócisz na miejsce, do swojej przerwanej pracy.
-Sam se wracaj!
Chłopak popchnął ją, ale Diana stawiła opór. Za Chiny ludowe nie ruszy się z miejsca. Nie da się przed tym bezczelnym pacanem. Wystarczy, że wszystkie kłótnie zawsze wygrywał Krzysiek. Ten tu nie musi.
-Chcesz tu stać tak cały dzień? Dobra, ale wiedz, że ja twojej ręki nie puszczę, póki nie usiądziesz tam, gdzie przedtem – zapewnił – To co, może jednak zmienisz zdanie?
-Jak się w końcu zamkniesz i nabierzesz rozumu!
-Na pewno mam go więcej od ciebie.
Diana ponowiła próbę wyrwania ręki, ale na daremnie. Chłopak spojrzał na nią z udawanym współczuciem.
-Biedna Diana…
-Puszczaj, gówniarzu!
Jego mina od razu spoważniała. Wzmocnił uścisk. Diana poczuła ból, ale nie dała tego po sobie poznać.
-Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, to sama dostaniesz w twarz i wiedz, że to cię zaboli sto razy bardziej niż mnie.
Stali więc tak minutę, dwie, pięć, aż chłopakowi się znudziło. Zaczął ją znów delikatnie pchać, ale dziewczyna natychmiast stawiła opór.
-Jeny, ale ty uparta jesteś.
-A ty wcale nie lepszy.
-Będziemy tak stać cały dzień?
-Tak.
Chłopakowi zaczęła drętwieć ręka, więc opuścił ją na dół, ale nadal trzymał rękę dziewczyny.
-Dobra, weź ją puść już - odezwała się.
-Nie, bo mnie zaraz zbijesz.
Diana chwilę milczała, po czym powiedziała:
-Nie zbiję.
-Na pewno?
-Na pewno.
-Nie wierzę ci.
-To już twój problem.
Stali tak jeszcze dwie minuty, podczas których chłopak gwizdał sobie od niechcenia, po czym zaczął luzować uścisk. Diana pozostała czujna. Gdy dłoń chłopaka ją puściła, zrobiła krok w tył i zamachnęła się ponownie. Chłopak jednak spodziewał się tego i zrobił unik.
-Ha! I co teraz powiesz?
-Że dzisiaj się już do mnie ani razu nie odzywasz – odparła rozbawiona całą tą sytuacją i wróciła na swoje miejsce przy stole.
Chłopak położył się więc ponownie na kanapie i zgodnie z poleceniem nie odzywał się do Diany. Od czasu do czasu tylko na nią zerkał. Diana zaś znowu pogrążyła się w swoich myślach, ale tym razem bez śpiewania. Jej myśli były o wiele ciekawsze od tego.