I stał się cud - czyli opowiadanie, które napisałam dawno temu.
Tego wieczora Adam krzątał się po kuchni, a ja czytałam książkę w swoim pokoju. W pewnym momencie poczułam się głodna i postanowiłam coś przekąsić.
- Nie przeszkadzaj sobie – powiedziałam wchodząc do kuchni.
- Rzadko ostatnio rozmawiamy.
- Tak jest lepiej – odpowiedziałam nie patrząc na niego.
- Wiem, że to nie jest łatwa sytuacja, ale musisz zrozumieć, że kocham twoją matkę i…
- Nie kończ – przerwałam mu. – Rozumiem, ale nic nie poradzę na to, że ja kocham ciebie – powiedziałam to patrząc mu prosto w oczy. Staliśmy blisko siebie; przytuliłam się na chwilę do Adama, poczułam bicie jego serca, po czym odsunąwszy się nieco dotknęłam delikatnie dłonią jego policzek i powiedziałam przyciszonym głosem:
- Zawszę będę na ciebie czekała – i odeszłam. Adam nic nie powiedział. Kiedy odchodziłam zauważyłam smutek i bezradność na jego twarzy.
Byłam już u siebie w pokoju, kiedy wróciła Róża.
- Witajcie kochani! – usłyszałam jak radośnie woła z korytarza i jak wita się z Adamem.
Po chwili weszła do mojego pokoju. Próbowałam akurat podłączyć komputer.
- I jak? Podoba ci się? – obróciła się wokół własnej osi próbując, z szerokim uśmiechem na twarzy, zaprezentować mi swoją nową fryzurę. Spojrzałam na nią kątem oka. Wyglądała naprawdę ładnie.
- Całkiem ładna – starałam się być miła.
- Spodziewałam się większego zachwytu.
- Wybacz mamo, ale mam tu poważniejsze sprawy na głowie niż jakieś głupie włosy! – widziałam, że zrobiło jej się przykro; wiem, byłam nieuprzejma, ale po pierwsze musiałam pilnie skorzystać z komputera, a mój jak na złość zastrajkował; po drugie odreagowałam na niej fakt, że mój ukochany wybrał ją, a nie mnie. - Przepraszam, nie chciałam być dla ciebie niemiła. Po prostu, nie mogę sobie poradzić z tym durnym sprzętem, a mam pilną pracę do wykonania.
- Zawołam Adama, on na pewno ci pomoże.
Nie zdążyłam nawet zareagować i powiedzieć, że nie ma tego robić, że dam sobie sama z tym radę – Adam stał już w progu mojego pokoju.
- Co się stało kochanie? – zapytał z uśmiechem, obejmując jednocześnie moją uszczęśliwioną matkę. Jak ja ich nienawidziłam w takich chwilach!
- Proszę cię pomóż Emilii, ma jakiś problem z komputerem. Nie chciała zawracać ci tym głowy, ale sam widzisz, że się denerwuje.
- Mamo, mówiłam, że dam sobie radę – zareagowałam.
- Oj tam, oj tam! – odpowiedziała i wyszła, zostawiając nas samych.
- Nie musimy, aż tak ograniczać naszych kontaktów. Przecież wiesz, że zawsze chętnie służę ci pomocą – powiedział Adam.
Byłam tak wkurzona tym sprzętem i całym tym zamieszaniem, że wolałam już nic nie mówić. Adaś zabrał się do roboty, a ja usiadłam na sofie i patrzyłam na niego.
- Gotowe. Już wszystko w porządku – spojrzał w moją stronę. – I pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć – uśmiechnął się, a ja po raz kolejny poczuła uścisk w sercu.
- Bardzo ci dziękuję – odpowiedziałam już spokojniejsza. Adam poszedł do Róży, a ja zajęłam się moim projektem.
Minęły jakieś dwie godziny, kiedy usłyszałam głośną, nerwową rozmowę dobiegającą z salonu. Nie dochodziły mnie wyraźne słowa, ale zorientowałam się, że to głosy Adama i Róży. Po krótkiej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi i kolejna osoba dołączyła do dyskusji. Postanowiłam się nie wtrącać i pracowałam dalej.
Nagle ktoś zapukał do mojego pokoju i zanim zdążyłam powiedzieć „proszę wejść”, w środku stał już zbulwersowany sąsiad – Pan Stanisław, przyjaciel rodziny. Wymachując nerwowo rękoma mówił coś szybko, głośno i nerwowo. Zrozumiałam tylko, że moja matka jest głupia, że on chciał tylko pogadać i że ona na niego nakrzyczała bez powodu. Mówił jeszcze kilka minut, po czym odwrócił się i wyszedł trzaskając drzwiami.