Historie niesamowicie zwyczajne cz. 2
Dziwna to sprawa, gdyż pomimo całego mego wyczekiwania popadającego już z lekka w męczennictwo za sprawę, byłem zupełnie nieprzygotowany na oczekiwany przeze mnie niesamowity kontakt III stopnia z podejrzanym osobnikiem spod bloku. No i jak to zdarza mi się w sytuacjach trudnych, straciłem głowę i nieomal się nie załamałem, gdyż nie wiedziałem po prostu, co mam ze sobą zrobić. Nie mogłem przecież wybiec przed blok z rozwianym włosem w starej koszulce pamiętającej jeszcze Olimpiadę w Sydney i w samych bokserkach, a tak właśnie byłem ubrany w tejże chwili, gdy pod blokiem stał wyczekiwany przeze mnie facet i nie robiąc sobie nic z moich nerwów gapił się znowu w jakieś okno. Poza tym, nie miałem żadnego pretekstu by się do niego zbliżyć a może nawet zagadnąć o cokolwiek- pytanie o pogodę ze strony faceta, który wyszedłby nagle z klatki schodowej i podszedł właśnie do tego konkretnego a nie innego osobnika, byłoby co najmniej pytaniem dziwacznym, jeśli by nie powiedzieć- totalnie głupim. Jak to zwykle późnym popołudniem, cała moja najbliższa rodzina skupiona była w pokoju gościnnym nad lekturą obowiązkową serialu familijnego o ludziach z dużymi problemami, przy których to mój dziwny facet pod blokiem był wart tylko śmiechu i politowania. Z natury rzeczy nigdy nie wychodziłem z domu w sposób niespodziewany i że tak powiem gwałtowny- samochodu dotąd nam nie kradli a i pędzić na autobus nie musiałem, bo przystanek miałem o kilkanaście metrów od domu. Rodzina moja była raczej przyzwyczajona, że z domowych pieleszy trzeba mnie raczej przeganiać na powietrze i słońce a nie odwrotnie i teraz moje nagłe opuszczenie mieszkania, byłoby potraktowane w ramach niespodzianki dnia. Na całe szczęście udało mi się spiąć swoje emocje na wodzy i spokojnie przeanalizować zaistniałą sytuację- daleko nie szukałem pomysłu- jedynym pretekstem była moja nagła chęć wyrzucenia śmieci, choć i ona była dziwna, bo nigdy dotąd w mojej karierze wynosiciela śmieci nie zdarzyło się, abym to czynił z własnej i nieprzymuszonej woli. Niestety, nie miałem żadnego wyboru, tajemniczy osobnik pod blokiem nie będzie czekał aż łaskawie wyjdę i zacznę go sobie oglądać. Szybko naciągnąłem więc na siebie spodnie od dresu, założyłem kapcie, które służyły mi tylko do wynoszenia śmieci i starając się nie okazywać emocji, wziąłem raźno w dłoń wiadro, do połowy tylko wypełnione śmieciami i ruszyłem cichaczem do drzwi. Rodzina w pełnym składzie zajęta spożywaniem owoców w postaci jabłek, bananów, pomarańcz i grejpfrutów a co najważniejsze akcją serialu nie spostrzegła mojego nagłego wyjścia. Zdecydowałem się na schody, gdyż nie miałem nawet nerwów, aby czekać grzecznie na windę, zresztą miałem taką zasadę, że na to swoje trzecie piętro mogę jeszcze wjeżdżać, ale również zjeżdżać to byłby już przejaw maksymalnego lenistwa i unikania ruchu a ja aż tak skrajny być nie chciałem. Zbiegałem po tych schodach jak za dawnych szczenięcych lat chwytając się rurki na zakrętach i zeskakując z połowy schodów w dół, serce biło mi nie tylko w klatce piersiowej, ale również w przełyku, wskutek czego cała moja osoba była jednym wielkim pulsującym meteorem spadającym ku parterowi bloku mieszkalnego. Docierałem już z tym nieszczęsnym wiaderkiem w ręku, którego zawartość ledwo trzymała się macierzystego pojemnika, do drzwi wyjściowych z bloku, otwarłem je jak gdyby nigdy nic już mocno wyhamowany i wolnym, dostojnym krokiem ruszyłem w kierunku śmietnika, który to ulokowany był niemal naprzeciwko mojej klatki schodowej. Tajemniczy facet, jak się zdawało, w ogóle nie zauważył mojej osoby i dalej wpatrywał się szarym spojrzeniem w bezdenne głębie krajobrazów zaokiennych, tymczasem ja stałem już koło pojemnika na śmieci i z bliskiej odległości przyglądałem się obiektowi moich badań. Z bliska nie był aż taki zaniedbany i straszny jak z odległości okna, wydawał się smutny i przygaszony, gdy wodził beznamiętnym wzrokiem po kolejnych oknach, jakby poszukując w nich jakiś atrakcji, tajemnicy a może podniety. Nie