Hania.
Kilka lat później, podczas kolacji, tato zachował się bardzo nieładnie. Myślał, że jest śmieszny i dowcipny, ale nie był. Skórkę od kiełbasy, którą przed chwilą zjadł, rzucił na talerzyk Hani…Znowu poczuła się poniżona, upokorzona. Krzyknęła wtedy pod adresem taty jedno słowo, jedno ale bardzo obraźliwe.
- Powtórz to – zażądał tato. Po długiej chwili ciszy odezwała się mama:
- Daj spokój, ona tego nie powtórzy.
Wtedy Hania wybiegła z mieszkania, zbiegła do piwnicy i tam zamknęła się.
Po dłuższej chwili usłyszała pukanie do drzwi i głos mamy:
- Otwórz, jestem sama.
Wpuściła mamę do piwnicy i natychmiast przekręciła klucz w zamku. Zalana łzami nie mogła wydusić z siebie słowa.
- Chcesz, abym przyniosła tobie kolację na dół, wiem, że stąd teraz nie wyjdziesz – zapytała mama.
- Nie – pokiwała przecząco głową. – Czy tata tutaj nie zejdzie?
- Nie bój się, nie zejdzie.
Była to chwila, w której naprawdę czuła, że mama solidaryzuje się z nią, kocha ją – jedyna taka chwila w jej życiu.
Po kilku godzinach, zziębnięta, wyszła z piwnicy i cichutko przemknęła do pokoju babci. Tato długo nie odzywał się do Hani, a ona nigdy go nie przeprosiła.
Hania, mimo, iż była dzieckiem, miała swoją godność, godność, która została brutalnie podeptana…