Grzech
-Nie wiem, po co ci to mówię - zakończyła. - Pomyślisz, że jestem pojebana.
-Już wcześniej tak myślałem - odpowiedziałem, na co zareagował śmiechem.
-Chyba wszyscy tak myślą.
-Nie dziwię się.
-Przestań! - powiedziała, dalej się śmiejąc.
Rozmawialiśmy o różnych sprawach, od poważnych do totalnych głupot. Nawet nie zauważyliśmy, jak minął cały dzień, a słońce zaczęło zachodzić.
-Zasiedziałam się. Miałam rysować, ty miałeś skakać… Samobójstwo to chyba bardzo intymna sytuacja. W takim razie nie przeszkadzam - ruszyła w stronę zejścia z dachu, ale po chwili się zatrzymała - A jakbyś postanowił skakać po raz trzeci, to na imię mi Momo.
Jej imię długo rozbrzmiewało w mojej głowie, ale jak się okazało, dobrze że ono padło, bo nad rzeką, w której miało popłynąć moje ciało, siedziała ona. Była ubrana nietypowo dla siebie, bo miała na sobie jasną zwiewną sukienkę. Na kolanach trzymała szkicownik, a pomiędzy palcami tkwił nieodłączny papieros. Wpatrywała się w dal, niewidzącym wzrokiem natchnionego artysty.
-Śledzisz mnie? - zapytałem podchodząc do niej od tyłu.
-Chciałam pozwolić ci spokojnie się zabić - odpowiedziała zaskoczona.
-Ja przyszedłem tutaj, aby cię nie spotkać.
-Miło mi - zaczęliśmy się śmiać.
Z jakiegoś powodu czułem się obok niej lepiej. Myśli samobójcze znikały, tak samo jak poczucie bycia obserwowanym, jak dziwne szepty i odgłosy kroków. Siedząc razem z Momo czułem się jakby nigdy do niczego nie doszło, problemy same znikały.
-Już trzeci raz obserwuję twoje samobójstwo, a nawet nie znam twojego imienia.
-Koichi.
-Niezbyt oryginalnie.
-Wrednota.
W odpowiedzi posłała mi całusa, zapalając drugiego papierosa.
Nagle poczułem, że muszę jej wyjawić prawdę. Jedynym sposobem, aby pozbyć się wyrzutów sumienia, było wyjawienie komuś mojej tajemnicy, a najlepszym spowiednikiem wydawała mi się Momo. To nieco głupie wydawać swój los dopiero co poznanej dziewczynie, jednak z jakiegoś powodu czułem, że ona będzie najlepsza w tej roli. Jeśli chciałaby mnie wydać policji - wtedy pójdę skoczyć.
-Momo - chan…
-Hm?
-Pytałaś, dlaczego chciałem skoczyć…
Przeszliśmy przez próg mojego mieszkania, a ja w jednej chwili poczułem, że robi mi się słabo, kręciło mi się w głowie. Zapytała, czy wszystko w porządku, odpowiedziałem jej cichym burknięciem. Weszliśmy do małego pokoju, w którym znajdowała się jedynie chłodziarka. Poczułem, jak po karku spływa mi lodowaty pot. Wziąłem głęboki wdech i uniosłem wieko urządzenia, a naszym oczom ukazały się zwłoki mojego ojca.
-Koichi! - krzyknęła. Miałem pewność, że zaraz powie, że jestem potworem, że mnie nienawidzi i że ucieknie z mieszkania prosto na komisariat, jednak jej dalsze słowa całkowicie mnie zaskoczyły. - Głuptaku! Jak się nie pozbędziesz ciała to wlezie jakaś zaraza, o ile wcześniej nie zgarnie cię policja.
-Nie znienawidziłaś mnie za to? - zapytałem.
Przytuliła mnie.
-Zbrodnie mają dwa źródła: czasem jest to zła natura danej osoby, ale częściej jest to cierpienie. Nie jesteś złym człowiekiem, a nie można nienawidzieć kogoś, kto cierpi.
Znowu poczułem, że Momo jest moją spowiedniczką i że chcę jej powiedzieć o całej historii mojego życia, gdy tylko opuścimy to cholerne pomieszczenie.