Gracz wszech czasów
Szachownica jest olbrzymia. Stoi na czarnym polu - zgarbiony. Teraz jestem w jego głowie. Tam jest wieżą, tłum skanduje. Obracam się, a błękitna publicznośc milczy. Lub w ogóle jej nie ma. Wracam. Jest gońcem, trzyma miecz w żelaznej rękawicy. Czarne kwadraty wskakują pod jego nogi. Wygra tę wojnę, choć jego głowa pełna jest ludzi w kapeluszach. Nie widzą, że wziął na siebie cały ogrom wojny, że jest mesjaszem wszystkich szachowych figur. Obiecał to swojemu bogu o czarno-białych źrenicach. Jest już zmęczony, zaraz umrze. Musi być czarnym i białym na raz rozszczepia się i atakuje dwa pola jedno.
Pokonał króla. Pokonał samego siebie. Nad jego ciałem pochylają się ludzie i płaczą, a z ich oczu kapią wieże, konie i królowe wprost na święte ciało gracza wszech czasów.