geckie wakajee...
Ale wtedy cały nasz plan legnie w gruzach.
- Hej! Martin wcale nie jest taki zły – zaoponowała Bridget. – Zresztą dajmy pożyć temu własnym życiem. Czas pokaże, co będzie dalej.
Robert wrócił do autobusu i ruszyliśmy do Olympic.
Gdy znaleźliśmy się wreszcie na miejscu, została zarządzona zbiórka do ponownego przeliczenia i od tego momentu rozpoczęła się prawdziwa zabawa.
- Robert – powiedział przerażonym głosem Ron. – Dwóch brakuje.
- Jak to dwóch brakuje, przecież to niemożliwe – odparł zdziwiony Craney. – Przelicz jeszcze raz.
- Przeliczyliśmy ich trzy razy. – W głosie Nikki dało się słyszeć desperacje.
- Przecież nie wyparowali jak kamfora! – krzyknął Robert. – Może wymknęli się w Parali. Jesteście pewni, że nikt tam nie wysiadał?
- Nie, nikt poza tą dwójką autostopowiczów – odpowiedział Carlos.
- To oni nie byli z obozu? – odparł zaszokowany Peter. – O Boże! A ja ich policzyłem.
- No pięknie – powiedział zdegustowany Robert. – Dobra, musimy się dowiedzieć, kogo nie ma – odrzekł i zwrócił się w nas: - Dzieciaki ustawić się pokojami i sprawdzić czy wszyscy są.
Wykonaliśmy jego polecenie, lecz nie dało to żadnego skutku. Nikt nie zauważył braku kogoś ze współlokatorów.
- Jesteście pewni, że nikogo nie brakuje? – zapytał nas po raz kolejny, poirytowany już mocno Robert.
Na początku, znów nie było żadnego odzewu, ale po chwili usłyszeliśmy wyraźne:
- O cholera!
- Co się stało? – Craney podszedł do Daniela.
- Nie ma mojego brata, Pawła Merada.
- Czy mieszkacie w jednym pokoju?
- Tak – odparł lekko zażenowany.
- Dobrze, że w ogóle przypomniałeś sobie, iż masz brata – powiedział, spoglądając na niego z politowaniem.
- Brakuje też Dunasa Starliczka – odparł jakiś chłopak z tyłu.
- Ok – zwrócił się do nas ponownie Robert. - Udajcie się teraz do swoich pokojów. Widzimy się na kolacji.
- Ty – zwrócił się do Carlosa – chodź ze mną, trzeba odnaleźć naszych zaginionych. Nikki zajmij się tą dziewczyną z okiem, a wy, Ron i Peter, zostaniecie w ośrodku pilnować obozu – zakończył i oddalił się z Fernandes’em.
A my zaczęliśmy się rozchodzić w swoich kierunkach.
- Jak Daniel mógł nie zauważyć nieobecności własnego brata? – zapytałam dziewczyn, wchodząc do pokoju.
- Faceci czasami naprawdę nie myślą – odpowiedziała Lola.
- A widziałyście minę Craney’a, gdy Daniel powiedział mu, że to jego brat znikł i w dodatku współlokator – zaśmiewała się Bridget. – Myślałam, że sam zacznie płakać ze śmiechu nad jego głupotą.
Nagle do pokoju weszła Felicyty z podbitym okiem i Magdą, która szła za nią z dziwnym wyrazem twarzy.
- Co ci się stało? – zapytałyśmy chórem.
- Trochę zaszalałyśmy na zjeżdżalniach – powiedziała Felicyty.
- To znaczy?
- Poszłyśmy na jedną z mniejszych z zamiarem zjechania razem w dwójkę – odparła Magda. – Wszystko szło dobrze, do momentu, gdy zjeżdżalnia zaczęła się kończyć. Fel obróciła się do mnie, chcąc coś powiedzieć i to dokładnie w chwili, w której podnosiłam kolana, by nie wylądować na nogach w wodzie. – Madzia zaczęła chichotać na samo wspomnienie.
- Przyłożyła mi z kolanka prosto w oko! – wykrzyknęła oburzona Felicyty, której twarz przybrała srogi wyraz. – Nie ma w tym nic śmiesznego!
Niestety było i to wystarczająco dużo, byśmy po chwili wszystkie płakały ze śmiechu.
- A gdzie jest Lena? – zapytała Magda, gdy minął jej atak chichotu.
- Wygląda na to, że jeszcze nie skończyła konwersacji ze swoim nowym przyjacielem – odparła Bridget, rozpakowując rzeczy i wywieszając ręcznik na balkonie.
- Chyba szykuje nam się nowy romansik – powiedziała Felicyty, wypakowując z torebki strzykawkę napełnioną białym płynem.