Fallout - Rozdział 1: Świat zewnętrzny, część 1
A wszystko dla hydroprocesora. Blaine nie mógł uwierzyć, iż coś tak witalnego, kluczowego i fundamentalnego dla przetrwania całej Krypty jak kontrolujący procesy oczyszczania wody pitnej chip został wmontowany do głównego komputera i nikt, absolutnie nikt nie pomyślał o częściach zamiennych. Na Boga, dywagował w myślach, przecież ten schron przetrwał konflikt nuklearny. Chińczycy rzucili wszystko, co mieli. Nikt tak naprawdę nie wiedział, co się stało. Wszyscy byli jednak zgodni, że świat po czymś takim będzie przypominał zwęglony w piekarniku radioaktywny befsztyk. Jeżeli coś miało przetrwać, prosperować i rozwijać się otoczone przez wyglądające jak stopione ruiny Pompei zgliszcza kolorowego niegdyś świata, musiało zostać zaprojektowane przez sztab specjalistów gotowych i przewidujących każdą ewentualność.
I jak na ironię, nikt nie zapewnił duplikatu hydroprocesora. Sam Overseer wspominał, że dostarczony im model zdawał się wadliwy od samego początku, a powtarzające się nieustannie raporty przewidywały jego rychły koniec. Wszyscy wtajemniczeni dziwili się, że nie wyzionął ducha znacznie wcześniej. Blaine przypuszczał, że albo coś tu nie gra, albo ktoś się najzwyczajniej w świecie pomylił. Pewnie gdzieś daleko, być może nawet na terenie Kalifornii znajduje się inna krypta, gdzie na wniosek zarządcy Krypty 13 dostarczono redundantny wręcz zapas hydroprocesorów. Blaine wyobrażał sobie jak zalegają w sięgających sufitu pudłach, leżąc jeden na drugim i czekając na lepsze czasy, kiedy tamtejszy chip działa bez zarzutu, a tutaj, głęboko w górach, on, Blaine Kelly, został zesłany na wygnanie, dosłownie, na wygnanie i rzucony w wir wydarzeń, których ani nie rozumie, ani nie ma na nie specjalnej ochoty.
Miło było tak pomarzyć. Posnuć wodze fantazji. Jednak te oszukańcze, tanie zabiegi były tylko wymijającym manewrem. Świat zewnętrzny tu był. Krypta 13 pozostawała zamknięta. Blaine, jeśli chciał przeżyć i wrócić z powrotem, musiał wziąć się w garść i pokonać roztaczającą się w jaskini ciemność. A to przecież dopiero początek…
Spojrzał przez moment z nostalgią na komputer wejściowy. Kusiło go, by wypróbować swój kod dostępu. Kilka ruchów knykci po zaśniedziałej, zatartej przez czas, wilgoć i temperaturę klawiaturze i byłby w domu.
Tyle, że ten dom długo nie przetrwa, jeżeli nie znajdzie hydroprocesora.
Przynajmniej wiedział, gdzie może być jeden. Każdy mieszkaniec schronu dostawał w wieku osiemnastu lat swojego Pip-Boy’a 2000. Był to niewielki, archaiczny już trochę, przenośny komputerek umożliwiający prowadzenie dzienników, odsłuchiwanie nagrań audio, odtwarzanie video, czytanie holodysków i nanoszenie lokacji na wgraną domyślnie mapę. Ta pokazująca rozkład pomieszczeń, korytarzy i pięter w Krypcie 13 niewiele pomoże mu na zewnątrz. Jednak Overseer w swojej wspaniałomyślności (szczodry pryk, pomyślał Kelly) wgrał „najnowszą” wersję mapy zachodniej Kalifornii. Oczywiście przedstawiała tylko czystą topografię, przez co wiele miejsc pozostawało czarnych. Blaine będzie musiał uaktualniać ją na bieżąco. Najważniejsze jednak, że niespełna osiem dni drogi na wschód mieściła się Krypta 15. Jeżeli dopisze mu szczęście, znajdzie w niej hydroprocesor i za lekko ponad dwa tygodnie będzie z powrotem, a miano bohatera i wybawcy schronu nie opuści go już do końca życia. Blaine niemalże widział te wszystkie dziewczyny pragnące spędzić choć krótką chwilę z kimś, komu zawdzięczają życie.