BRACTWO: zaprzysiężona #4
ROZDZIAŁ IV
Gdzie on jest do cholery? Mój brat miał być u nas w salonie dobre 45 minut temu, a tymczasem po nim ani śladu. Marcin zaczął już chodzić w kółko, a to oznacza iż kończy mu się cierpliwość. Nie dobrze. Wkurzony Marcin jest jak tykająca bomba, wystarczy że przetniesz zły kabelek i wylatujesz w powietrze. Ja siedziałam spokojnie na kanapie obok Cateriny, przed nami na zaszklonym stoliku przycupnął Dominik. Nabrał takiego głupiego zwyczaju że zawsze siada na stół, a nie tam gdzie się siadać powinno. Co robi z nami nasza współlokatorka, to żadne z nas nie wie. Śmiertelników nie powinno się mieszać w sprawy między nami, a demonami, ale ona ma wysoki iloraz inteligencji i teoretycznie, to właśnie ta dziewczyna wpadła na pomysł z przekazywaniem sobie informacji z udziałem moim i Dantego. Co chwilę zerkam na zegar. Potrząsam nogami z nerwów - tak jak zawsze – nie mogąc opanować ciekawości. Na stoliku przede mną leży przywieziona wczoraj koperta. Nagle do domu wchodzi mój brat Joe, ze swoją żoną Anną. Piękną, wysoką blondynką. Zawsze zazdrościłam szwagierce urody. Oni oboje są wojownikami, starsze pokolenie. Za nimi do salonu pewnym krokiem wchodzi osiemnastoletni Piotrek, wysoki szatyn, a za nim wbiega młodsza o dwa lata, niższa ale również szatynka Emilia, jego siostra. Jest bardzo nieśmiała i zawsze urzekała mnie swoją dobrocią, subtelnością, dobrym wychowaniem i delikatnością. Czasami boję się do niej zbliżyć z obawy że się rozsypie. To są właśnie dzieci mojego braciszka, czyli młodsze pokolenie – ekipa, na której czele stoi Marcin, syn Zacka. Ten z kolei przewodzi starszym pokoleniem, w którego skład wchodzą między innymi Joe i Ania. Po pięciu minutach do pokoju wchodzą też Kevin ze swoim dziedzicem – Jakubem, który zawsze będzie mi przypominał Dantego. Jest tak samo uparty, buntowniczy i jest takim samym chuliganem. Tylko by się bił i nielegalnie ścigał. Nie jest ani trochę podobny do ojca i chociaż mogłoby się zdawać, że nic nie jest w stanie go złamać, to Kuba ma słaby punkt, a jest nim Emilia. Na koniec wchodzi Selena, przepraszając za spóźnienie i tłumacząc się iż mąż musiał wstąpić do spożywczego, żeby kupić piwo na wieczór. Wraz z nią obok Marcina staje średniego wzrostu brunetka, o oliwkowej cerze i zielonych oczach. To Malina, kolejna wojowniczka z grupy mojego przyjaciela. Nie trudno się domyśleć, że zarówno przybyli ze starszego pokolenia, jak i owe ich dzieci są wojownikami. Dzierżą więc powierzoną im moc jednego z sześciu żywiołów. Gdy wydawało mi się iż wszyscy już przybyli, podniosłam się z kanapy i razem z Dominikiem stanęliśmy po przeciwnej stronie zebranych. Jesteśmy strażnikami, naszym zadaniem jest ich osłaniać i ostrzegać przed niebezpieczeństwem, nie jesteśmy jednak godni aby zajmować miejsce bezpośrednio obok nich. Tak tłumaczyła nam nasza mentorka Udonna.
Jako pierwszy głos zabrał Marcin, z racji tego że jego ojca z nami brakowało.
– Joe, czy tata mówił o której będzie?
– Przykro mi, ale mówił że nie da rady się pojawić – mój brat skierował w stronę Marcina pełne współczucia spojrzenie. Owa sytuacja nie jest mu obca. Naszego ojca nigdy z nami nie ma gdy go potrzebujemy. - Powiedział abyś sam nas pokierował, wierzy w ciebie. Jednak wie iż to ciężkie zadanie dlatego mam być dla ciebie tym, kim byłem dla Zacka.
– Masz mi doradzać, prawda? - brat potwierdził skinieniem głowy. - Cieszę się że wszyscy przyszliście. Zacznę może od tego że... - przerwał i rozejrzał się po pokoju. Dominik obok mnie głęboko wciągnął powietrze do płuc. - Gdzie Angela?
Dobre pytanie.
Angelika. Siostra Marcina. Z twarzy odróżnia ich jedynie to, że on j