Dziewięć kawałków mapy (Rozdział 4)
Gdy znaleźli się na statku, marynarze, którzy zostali, oświadczyli, że zniszczenia dziwnym trafem nie są tak duże, jak sądzono i mogą spokojnie wypłynąć, choć lepiej będzie, jeśli szybko odwiedzą szkutnika.
-Hmm… Trochę to dziwne… nawet bardzo- zastanowił się kapitan, ale mimo to wydał rozkaz rozwinięcia żagli. Burza ustała, a wiatr był wyjątkowo korzystny. Załogę bardzo to uszczęśliwiło, kapitan jednak marszczył brwi.
-Podejrzane. Podejrzane- powtarzał w kółko, kiwając głową. Szybko jednak znaleźli się na znanych im wodach, niedaleko przyjaznego portu, co zadziałało na ich dusze jak balsam: nic tak nie koiło marynarzy jak mewy, spokój i fale.
Tego rześkiego poranka kapitan poprosił, by James, Eliza i Alan, który szybko go zjednał, przyszli do jego kajuty.
-Czas, żebyś opowiedziała nam, jak to się stało, że straciłaś swój okręt- powiedział do Elizy. Teraz nie wyglądała już tak dziko jak ów nocy na wyspie, choć budziła grozę w sercach marynarzy. Wielu nazywało ją najsławniejszą piratką świata, a to przez to, że była bezwzględna, często impulsywna i łatwo wpadała we wściekłość. Emanowała z niej duma. Nosiła męskie ubranie i trójgraniasty kapelusz, spod którego spływały długie, czarne włosy. Bystrymi, również ciemnymi oczami uważnie śledziła każdy ruch. U boku zaś nosiła swoją słynną szpadę, którą to używała przez całe życie. Była to idealnie wyważona, lśniąca broń. Wiele razy ociekała jednak krwią. Tak, Elizę słusznie nazwano najgroźniejszym piratem.
-Załoga wszczęła bunt- wzruszyła ramionami.
-I co dalej? Jakoś nie wyobrażam sobie, że przywiązały cię do masztu albo urządziły ci spacer po trapie- zauważył James, który był jednym z niewielu, którzy się jej nie bali.
-Słusznie. Aby zrozumieć przyczyny późniejszych wydarzeń, musze cofnąć się trochę wstecz- wszyscy w kajucie słuchali w skupieniu- Jak wiecie, przybyłam do pewnego portu. Chciałam zdobyć listy kaperskie. Zamaskowałam się i wkroczyłam do miasta. Mimo to rozpoznali mnie! Chciano mnie od razu zabić, lecz ostatecznie spora suma załatwiła sprawę. Postanowiłam tam pozostać pewien czas. I wtedy poznałam jego. Edrina Discorda- imię to i nazwisko wymieniła z największą pogardą, jaką kiedykolwiek ktoś słyszał- Czarujący, przystojny, młody. Mówił, że mnie kocha. Jakże zaślepiona byłam! Mieliśmy wziąć ślub!- powiedziała ze złowieszczym rozbawieniem- Na moje szczęście, nic z tego nie wyszło. Chciał wiedzieć, co czyniłam w przeszłości. Opowiedziałam mu wszystko. Wypytywał mnie długo o rzeczy dla innych nieciekawe. Nic nie wiedziałam o tym, co mówił. Wkrótce mnie zostawił.
Kapitan zastanowił się:
-Jakie… dziwne rzeczy?
Eliza wzruszyła ramionami: