Dziecko plus dojrzewanie równa się problemy
Brenda po czterech latach jak miała dziewiętnaście lat urodziła córkę. Nazwała ją Lindsay. Gdy córka rosła młodzi rodzice bardzo się o nią troszczyli. Teraz Lindsay ma trzynaście lat. Nie lubi tak jak ojciec i matka rapu i raggae tylko kocha się tak jak inne dziewczyny w Justinie Bieberze. Nie chce chodzić w spodniach, zamiast tego nosi krótkie spódniczki i obcisłe bluzki, na dodatek w panterkę. Przerażało to matkę ale nic nie mówiła. Postanowiła wspierać córkę. Brendy ojciec i matka też nie kazali jej słuchać metalu. Pozwolili jej mieć własny ulubiony rodzaj muzyki. Lindsay już od roku bardzo często się waży. Nie chce mieć za dużo kilogramów. Ma metr sześćdziesiąt i pół a waży trzydzieści kilo. Lekarze mówią jej żeby się nie odchudzała. Ale ona przeczy, mówi że się nie odchudza. Ojciec i matka także nic nie podejrzewali. Córka zachowywała się jak zwykle. Jej przyjaciółka zauważyła tylko zmiany w zachowaniu Lindy, tak ją nazywali w szkole.
-Linda mówię ci, przestań się w końcu odchudzać wyglądasz jakbyś nie miała nic do jedzenia.-Powtarzała w kółko Rozalia, jej najlepsza przyjaciółka.
-Ja się nie odchudzam, mówię ci to już po raz ósmy!-Zaprzeczyła i tym razem Lindsay.
-Myślisz że jestem na tyle głupia że nie widzę twojego zachowania? Może pójdziemy na lody lub gofry tak to jeszcze rok temu kochałaś.-Powiedziała zdenerwowana Rozi, tak nazywała ją Linda.
-Nie, nie mam ochoty dzisiaj na lody, ani gofry. Ani dzisiaj ani nigdy więcej!!!!-Wkurzyła się Linda.
-Widzisz? Jak to wytłumaczysz? Proszę cię idź chociaż do psychologa szkolnego.-Podpowiedziała przyjaciółka.
-Nie, okej będę jeść. Przyrzekam. Chodźmy do restauracji mam ochotę na kebab.-Uśmiechnęła się nieśmiało do Rozi.
-Okej, na pewno? Tak szybko zdanie zmieniłaś?-Zapytała zdziwiona.
-Powiedziałam, po prostu na lody i gofry nie mam dzisiaj ochoty. –Powiedziała.
-Spoko, to chodźmy.-Odpowiedziała Rozi.
Dziewczyny skręciły w lewo w tak zwaną ślepą uliczkę. Na końcu były drzwi do najlepszej restauracji w ich najbliższym otoczeniu. Tak one twierdziły.
-A ty co bierzesz?-Zapytała się Linda przyjaciółki.
-Hmm.. ja wezmę hamburgera, jestem bardzo głodna.-Stwierdziła.
Gdy dziewczyny już się zdecydowały co wezmą poprosiły kelnerkę.
-Dzień dobry, co podać?-Spytała miła, niska kelnerka o blond włosach upiętych w koka.
-Ja poproszę kebab w bułce i do tego pepsi dużą, a koleżanka hamburgera i średnią colę.-Powiedziała Lindsay.
-Coś jeszcze?-Spojrzała na nie obie zapisując co zamówiły.
-Nie, to wszystko, ile płacimy?-Spytała uprzejmie Linda.
-Rachunek przyniosę jak panie będą wychodziły.-Uśmiechnęła się do nich i jeszcze raz się odezwała.-Zaraz przyniosę posiłek, dobry wybór.-Mrugnęła do nich i odeszła.
-To co Linda? Na serio zjesz kebab? Od roku w moim środowisku nic nie jadłaś, wątpię czy w ogóle coś piłaś.-Powiedziała całkiem serio przyjaciółka.-Martwię się o ciebie.
-Nie masz o co.-Zapewniła ją Lindsay.
-Muszę ci jeszcze coś powiedzieć.-Spojrzała lekko na koleżankę.
-Coś ważnego?-Spytała niepewnie.
-Twoi rodzice kazali mi z tobą porozmawiać, również się o ciebie martwią. Nie wiedzą czemu nie jesz. Wybacz ale się zgodziłam. Mówili mi że nic nie jesz, ani śniadania, kolacji, obiadu nawet słodyczy.-Powiedziała przejęta całą sytuacją.
-Co!? Czyli to taki spisek z moimi rodzicami??!!-Zapytała prawie wstając z niedowierzaniem.
-Uspokój się skarbie, każdy na ciebie patrzy. Usiądź proszę…-Powiedziała cichutko przyjaciółka.
Lindsay usiadła rozglądając się czy ktoś zwrócił na ciebie uwagę.
-Okej, jestem już spokojna. Nie musicie się martwić zacznę jeść.-Powiedziała.