Dziadek Bolek
Grodno było całym moim życiem, a miłość do niego zaszczepił we mnie dziadek Bolek, o czym pisałam wyżej.
Ja jeździłam do Grodna i do Warszawy zbierając materiały do swojej pracy. Poznałam mnóstwo ludzi i ich nagrałam. Dziadka nie nagrałam, ale przeprowadziłam z nim wywiad w roku 2000, który jakiś czas temu opracowałam – starałam się zachować chronologię. I chcę go tu wkleić:
Bolesław Sawicki – rocznik 1921.[1]
Tuż przed wybuchem II wojny światowej Pan Bolesław Sawicki był w junackim hufcu pracy, który budował drogę Suchowola- Sztabin. 3 września 1939 roku nadleciały niemieckie samoloty i ludzie rozpiechrzli się. Mój rozmówca wraz z wojskiem trafił do wojska. Znalazł się w grupie cywili, która dotarła do Zarządu Dróg, gdzie sformowano z nich drużynę drogowo- mostową. Reperowali mosty. Około 15-16.09.1939 roku trafili do Stanisławowa pod Grodnem. 17 września z dworu wyszła panienka i zaprosiła pana Bolesława i jego towarzyszy do słuchania wileńskiej radiostacji. Spiker przeczytał komunikat: „dnia 17 września wojska sowieckie przekroczyły granicę i nacierają na Wilno. Walki się toczą na przedpolach Wilna”. Po około 2 godz. W trakcie ostatniej audycji nadano pieśń Matko nie opuszczaj mnie. Do Grodna dostał się wraz z obcymi osobami. Pan Bolesław widział sowieckie czołgi- strzelali po ludziach. Do miasta wkroczyła 101 zapasowa dywizja wołkowyska. Spowodowało to, że Sowieci uciekli. Rosjanie okrążyli Grodno i trwało kilka dni piekło. W czasie walk Pan Sawicki podawał amunicje dla żołnierza obsługującego CKM. Było to, w okolicach cmentarza. W walkach brali udział harcerze- nawet z Białegostoku (wycofywali się przed Niemcami na wschód). Pamięta Janka Wasilewskiego – harcerza z Białegostoku, który zginął w walkach. Pamięta, że jak weszły pierwsze czołgi to jedna z nauczycielek grodzieńskich rzuciła butelkę z benzyną. Z czołgu wyszedł komandir i strzelił w nauczycielkę. Polski żołnierz zabił go.
Walki trwały do moment, kiedy zabrakło amunicji do dział. Wtedy żołnierze zdecydowali się przerwać okrążenie, w kierunku Augustowa. Po 20 września zapadła decyzja o kapitulacji. Przez te kilka dni nie było Sowietów w Grodnie. Kawaleria uciekła. Dowódca odcinka z Wołkowyska zarządził, kto jak może ucieka. Pan Bolesław wraz innymi zrobił wyłom za wojskiem. Wycofał się przed Sokółką i natrafił z nieznajomymi na Niemców. Ci proponowali jechać na roboty. Jednak nie pojechał.
W czasie okupacji niemieckiej Pan Bolesław Sawicki pracował na kolei drogowej w Białymstoku.
Nie wiem, dlaczego nie wykorzystałam relacji swoje dziadka w swojej pracy magisterski – może przemówiła przeze mnie skromność przejęta od dziadka. Pamiętam takie zdarzenie z pracy jak jeden z prokuratorów przedstawił mnie jednemu dyrektorowi z Warszawy, jako wnuczkę Obrońcy Grodna. Pamiętam, że się żachnęłam z takiej prezentacji – mi samej było trudno przyjąć to do siebie.
Pisałam, że dziadek czytał. Pamiętam, że kiedyś – musiałam być jeszcze w szkole średniej byliśmy z tatą w Sochoniach i wtedy dostałam od dziadka prezent: książki, między innymi stare podręczniki, chyba jeszcze mojej ciotki, ale dostałam też Agresję Sowiecką – wydanie z drugiego obiegu, beret i stary gramofon, który chyba do dziś jest w naszej piwnicy.
Ja jestem przekonana, że mój dziadek znał książkę Grażyny Lipińskiej, Jeśli zapomnę o nich. Ale mam też podejrzenie, że jeśli nawet jej nie znał osobiście to był w siatce konspiracyjnej, gdzie ona była szefową. Podczas naszej ostatniej szczerej rozmowy, którą się zdenerwował powiedział mi, jaki miał pseudonim w konspiracji – pszczoła.