Que debemos pasar tiempo juntos. Tom I. Rodział 18
Chwilę potem wróciliśmy do domu. Z daleka widziałam, że światła były pogaszone. Nie wiedziałam, co się dzieje. Przecież domownicy, nigdy tak wcześnie nie chodzili spać.
- Co się dzieje? – spytałam.
- Zobaczysz.
Weszliśmy do środka, a ja zaniemówiłam. Cały dom wypełniony był świecami i płatkami róż. To była niespodzianka, o której mówił mi Kacper parę godzin wcześniej.
- A gdzie podziali się domownicy? – zapytałam zszokowana.
- Nie przejmuj się dzisiaj nimi. Ten wieczór jest w pełni nasz i nic nam go nie zepsuje.
Zaprowadził mnie do salonu, gdzie znajdował się stół przybrany różami. W tle słyszałam romantyczną muzykę. Po chwili Kacper kazał mi usiąść, a sam przyniósł kolacje dla nas. Wszystko wyglądało tak bajecznie. Uśmiechał się do mnie i mówił mi czułe słówka. Kręciło mi się w głowie z natłoku wrażeń. Po deserze podszedł do mnie, ukląkł, po czym wyjął z kieszeni czerwone pudełeczko. Otworzyłam je i zobaczyłam pierścionek z ogromnym brylantem. Ponownie zaniemówiłam.
- Walerio, chciałem abyś zapamiętała tą chwilę na zawsze. Wyjdziesz za mnie?
- Tak! – to mówiąc rozpłakałam się ze szczęścia i przytuliłam go mocno do niego. Potem porosił mnie o taniec. Nasze ciała były tak blisko siebie. Taniec przerodził się w grę naszych rąk i ust. Sama nie wiem, kiedy znaleźliśmy się w sypialni. Całował mnie całą. Tej nocy nie byliśmy w stanie zaniechać miłości. Dopiero nad ranem udało się nam zasnąć. Magia trwała w nas nadal. Kiedy obudziłam się patrzył na mnie tak czułym wzrokiem, że nie potrafiłam oprzeć się pocałowaniu go.
- Dzień dobry kochanie - szepnął. - Jak się spało?
- Dzień dobry. Spałam bardzo dobrze, dziękuję. Jakieś niespodzianki na dzisiaj?
- Niestety słonko, nie mam w zanadrzu niespodzianek. Muszę zostawić cię na parę godzin. Odezwał się mój angielski adwokat. Ma dla mnie jakąś propozycję dotyczącą zamku. Muszę jechać do Warszawy w związku z tym do polskiej ambasady, a potem do jego polskiego kolegi. Ale postaram się wrócić, jak najszybciej.
- Dobrze, tylko uważaj na siebie.
- Tak jest kochanie odparł salutując wesoło.
Chwilę później zeszliśmy na śniadanie. Anita rzuciła nam wesołe spojrzenie, po czym wnioskowałam, że brała udział w spisku związanym z wczorajszą niespodzianką. Zjedliśmy pospiesznie, po czym Kacper wyjechał, a ja pojechałam do miasta by dowiedzieć się czegoś nowego w sprawie zabójstwa moich rodziców. Komendant siedział w swoim biurze, kiedy weszłam do środka: