Duszne lato (18+)

Autor: ZiKo
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 1


Ksywa „Dziadzia” wzięła się trochę stąd, że inspektor wyglądał jak dziad spod budki z piwem, ale głównie dlatego, że miał on wyjątkową cechę – nigdy nikomu nie rozkazywał, a jego żulowaty wygląd był raczej kwestią wtórną. Nawet kiedy wydawał komuś polecenie służbowe, brzmiało to raczej jak luźno rzucony pomysł albo serdeczna prośba. Niektórzy mu zarzucali, że nie potrafi zarządzać zasobami ludzkimi, że niby chce w ten zawoalowany sposób zrzucić odpowiedzialność na innych, ale większość zarówno mundurowych, jak i pracowników cywilnych komendy wojewódzkiej uważała, że właśnie dzięki temu stworzył naprawdę zgrany zespół ludzi odpowiedzialnych i z inicjatywą. Prawdziwy samograj.


Dziadzia na chwilę przystanął i znieruchomiał, utkwiwszy wzrok w zasuszonej paprotce. W końcu to on namówił Mariolkę do wyjazdu. Wierzył, a wręcz był święcie przekonany, że bystra dziewczyna dużo się tam nauczy i kiedyś zrobi wielką karierę w strukturach Komendy Stołecznej. Kto by pomyślał, że wszystko się tak strasznie popierdoli, bo jakiś skurwiel będzie chciał ją zniszczyć?


Aby rozpędzić kłębiące się w głowie czarne myśli, nacisnął pożółkły przycisk interkomu i wrzasnął:


- Zapraszam wszystkich do mojej kanciapy!


Kiedy ludzie zaczęli się schodzić i powoli zapełniać gabinet Zastępcy Komendanta, na salę operacyjną weszli Mariolka i Klocu. Dziadzia zauważył ich przez przeszkloną ścianę i zaczął przeciskać się między współpracownikami, żeby móc powitać lekko oszołomioną i zdezorientowaną Mariolkę.


Dziadzia najpierw dziewczynę serdecznie wyściskał, a potem objąwszy ją ramieniem wprowadził do swojego gabinetu.


- Kochani, oto jest i nasza pani podkomisarz, którą chciałbym serdecznie powitać w miejscu, w którym zaczynała swoją policyjną przygodę. Wierzę, że wiedza i doświadczenie przez nią zdobyte w elitarnym "Terrorze" KSP Komendy Stołecznej…


W tym momencie musiał przerwać, ponieważ strasznie się wzruszył. Zawsze tak miał przy dłuższych przerwach od picia. Stawał się wtedy wyjątkowo nadwrażliwy i trzeba było obchodzić się z nim jak z gówienkiem. Zrobiło się trochę niezręcznie i ludzie jeden po drugim zaczęli wychodzić.


***

Wszyscy rozeszli się do swoich zadań i w gabinecie zostali tylko: Zastępca Komendanta, Klocu i Mariolka. W zasadzie Kloca to tak jakby nie było, bo skupił się na obgryzaniu brzeżków delicji, a następnie odrywaniu od biszkoptowej podstawy galaretkowych krążków, które trzymał na języku aż do całkowitego rozpuszczenia czekoladowej polewy, żeby pokazywać je Mariolce, ilekroć na niego spojrzała. Nawet Dziadzia, wykazujący się anielską cierpliwością względem podwładnych nie mógł już na to patrzeć i postanowił skierować myśli na inne tory.


- Mam dla was propozycję nie do odrzucenia! Stworzymy grupę operacyjną do zadań specjalnych, żeby w pełni wykorzystać wasz potencjał, umiejętność współpracy oraz wiedzę i doświadczenie zdobyte przez Mariolkę w Wydziale do walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw KSP. I co wy na to?! – wypalił jak z armaty Dziadzia.


- Ze mnie i z niej? – z trudem wybełkotał Klocu, ponieważ miał na języku galaretkowy krążek.


- Tak! – odpowiedział krótko Dziadzia.


- A kto będzie dowodził? – zainteresował się tym tematem Klocu.


- Mariolka – odparł Dziadzia z taką miną, jakby to była oczywista oczywistość.


- A niby czemu kurwa ona? – Obruszył się Klocu, głośno przełykając malinową galaretkę.


- Bo jestem wyższa szarżą! – przedrzeźniała go Mariolka udając, że też ma na języku delicjowy krążek.


- No i co z tego? – zdziwił się Klocu


- Gówno! – odparowała Mariolka i zwróciła się do Dziadzi. – Szefie, ale Klocu i ja to w sumie para, a nie grupa. Skoro ja mam dowodzić, to kto będzie robił całą papierologię? Przecież on nie umie pisać ani czytać…

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
O autorze
ZiKo
Użytkownik - ZiKo

O sobie samym: Piszę rymowanki takie bardzo proste, co się nazywają rymy częstochowskie liczę więc sylaby, jak sie na nich skupie, to wychodą słowa czasem bardzo głupie grunt, że się rymuje, że coś napisałem może wyszło słabo, ale dobrze chciałem
Ostatnio widziany: 2023-05-14 09:23:51