Duszne lato (18+)
Zastępca Komendanta - dla przyjaciół i znajomych „Dziadzia” - przez chwilę wpatrywał się w czarne jak atrament niebo, jakby szukał na nim odpowiedzi na najważniejsze pytania. Nagle wzdrygnął się na myśl o tym, dlaczego zamiast przy stole, siedzi ze współpracownikami na dziecięcej karuzeli i czeka, aż technicy zabezpieczą ślady i wykonają czynności. Chcąc trochę rozładować atmosferę, zaczął przebierać krótkim nóżkami, wprawiając urządzenie w ruch. Starszy aspirant Klocu i podkomisarz Mariolka, spojrzeli po sobie rozbawieni i unieśli do góry nogi.
- Też czasem macie wrażenie, że wszystko jest bez sensu? - zagadnął komendant Dziadzia, aby skierować myśl na inne tory.
- Oczywiście! - Klocu wyrwał się pierwszy do odpowiedzi. - Cały czas!
W tym momencie nadjechał Uber, którego reflektory rozświetliły plac zabaw z kręcącymi się na karuzeli policjantami. Z samochodu wysiadła pani prokurator Agnieszka z Prokuratury Rejonowej. Chwilę stała zdezorientowana, nie wiedząc w którą stronę ma pójść. Młoda, ambitna, sprawiająca wrażenie zimnej i nieprzystępnej suki, ale przy bliższym poznaniu okazywało się, że to tylko taka poza, żeby ukryć swoje kompleksy. Policjantów z komendy znała i czuła się przy nich swobodnie. Już kilka razy mieli okazję razem pracować. Głównie były to wypadki komunikacyjne, utonięcia w pobliskim zbiorniku wodnym, śmiertelne potrącenia przez pociągi, ale jeszcze nigdy seryjniak.
- Pani Agnieszko, pani Agnieszko! – zawołał Dziadzia, który pierwszy ją rozpoznał. – Prosimy do nas!
Pani Prokurator z Prokuratury Rejonowej zjechała na kucaka w dół wąwozu, w którym znajdował się plac zabaw i podeszła do siedzących na karuzeli stróżów prawa.
Wymienili z nią uściski dłoni, a Zastępca Komendanta przedstawił jej podkomisarz Mariolkę, z którą jeszcze nie miała okazji pracować.
- O, świeża krew! – zażartowała Agnieszka.
- Raczej cuchnąca ropa z rozdrapanego ropnia – zaśmiała się ironicznie Mariolka – Zastępca Komendanta mnie przygarnął po tym, jak zostałam wyjebana z Komendy Stołecznej.
- Technicy mówili, że już kończą - wtrącił się Dziadzia, żeby zmienić temat.- A tymczasem zapraszam panią, pani Agnieszko na karuzelę, bo to i tak jeszcze pewnie chwilkę potrwa – zaproponował.
Prokurator zajęła miejsce na karuzeli i w tym samym momencie zadzwonił telefon Zastępcy Komendanta. Dziadzia odebrał i przez chwilę słuchał z zainteresowaniem.
- Dobra, już idziemy! – krzyknął do telefonu i wszyscy z wyjątkiem pani prokurator poderwali się z miejsc i skierowali w stronę bloków, ale po chwili przystanęli zdezorientowani tym, że kobieta w dalszym ciągu siedzi na swoim krzesełku.
- Skończyli, możemy iść! – zawołał Dziadzia.
- Ja chyba niestety nie mogę! – odpowiedziała łamiącym się głosem prokurator.
Policjanci wrócili pod karuzelę.
- Ale jak to? Nie idzie pani z nami? - zdziwił się Zastępca Komendanta.
- Bo… ja… chyba się zaklinowałam – odpowiedziała zawstydzona prokurator.
- Ale, że…? O masz ci los! – wysapał Dziadzia – spokojnie, pani Agnieszko, zaraz coś poradzimy - i zaczął mocować się z jej oparciem.
Po chwili przyłączyli się do niego Matriolka i Klocu. Razem spróbowali odgiąć oparcie siedzenia, ale metalowe rurki ani drgnęły.
- Tutaj trzeba jakichś narzędzi – stwierdził Dziadzia, sapiąc z wysiłku. - Może technicy coś maja?
- Tylko nie to! - krzyknęła prokurator.- Zaraz wszyscy się tu zlecą i będzie przedstawienie.