Duch w krawacie
- W którym domku mieszka pani Cecylia Bąbelek? – spytała Karola, spoglądając na jedną, a potem na drugą.
- Tam! – krzyknęły niemal jednocześnie, wskazując palcem środkowy domek.
Podziękowała skinieniem głowy. Nie zdążyła jeszcze dotknąć przycisku dzwonka, a w otwartych drzwiach - stanęła Cecylia Bąbelek. Pomimo że była to kobieta dość wysoka i masywnie zbudowana, robiła wrażenie męczennicy. Gestem dłoni zaprosiła Karolę do pokoju i wskazała miejsce przy dużym owalnym stole. Na początku rozmowa im się nie bardzo kleiła. Cecylia wyglądała na Kobietę wylęknioną i na wskroś nerwową. Natomiast Karola, chociaż była drobna i niskiego wzrostu, ale energii miała w sobie więcej, jak dobrze zbudowany mężczyzna. Niech tylko pojawił się w barze, jakiś awanturujący pijaczyna, natychmiast zrobiła z nim porządek. A niech się tylko któryś odezwał, sparaliżowała go wyzywającym spojrzeniem i swoim donośnym głosem. Pomimo swojego twardego charakteru, miała też swoje zalety. Do nikogo nie czuła nienawiści, nie plotkowała; żyła w zgodzie z własnym sumieniem. Jeśli ktoś potrzebował wsparcia, zawsze dodawała mu otuchy. Jednak, jeśli jej się coś nie podobało, mówiła prosto z mostu, aż potrafiło niekiedy wejść w piety. Taka już była i wcale nie myślała się zmieniać. Więc dzisiaj, kiedy ujrzała przed sobą wymizerowaną Cecylię Bąbelek, stwierdziła, że to kobieta po przejściach. Zaczęła z nią rozmawiać, jak z małą dziewczynką, wypytując dosłownie o wszystko. Cecylia trochę się rozkręciła, nawet niekiedy jej bladą twarz rozjaśniał lekki uśmiech. Gdy Karola dostrzegła, że powoli znika jej zakłopotanie – spytała wprost:
- Proszę podać powód, dla którego zamienia pani dom na mieszkanie w bloku?
- Przez sąsiadki, które mnie zadręczają i nie pozwalają zasnąć – odpowiedziała prawie jednym tchem.
- To jest jedyny powód? – dociekała Karola.
- Jak Pana Boga kocham, mówię prawdę – postukała się w pierś.
- Dobrze, już dobrze. Niech pani nie wzywa Pana Boga nadaremno – rzekła Karola i pogłaskała Cecylię po włosach.
Ponieważ była to dla Cecylii, zamiana niecierpiąca zwłoki, więc już od samego poniedziałku rozpoczęła się bieganina. Boże! W głowie się nie mieści, ile to było załatwiania. Nie wszędzie od razu zostały przyjęte, trzeba było się zapisać na dzień i nawet na godzinę. Jednak po niespełna dwóch tygodniach, nadszedł dzień przeprowadzki. Karola podzwoniła po rodzinie, żeby ktoś jej pomógł poustawiać meble, ale spotkało ją rozczarowanie; nikt nie dysponował wolnym czasem. Karola tak się wściekła, że wykrzyczała im wszystko, co leżało jej na sercu. Wkrótce wpadła na genialny pomysł, za flaszkę taniego wina, każdy pijus jej pomoże. Jak pomyślała, tak zrobiła. Jeszcze tego samego dnia, wsiadła w samochód i pojechała do sklepu, aby zaopatrzyć się w tanie wińsko. Tak naprawdę nie musiała jechać samochodem, sklep spożywczy się mieścił prawie naprzeciwko jej domku. Ale Karola wszystko wzięła pod uwagę: po co mają szemrać, że wprowadziła się alkoholiczka. Samochód zatrzymała, tuż przed samym sklepem i zdecydowanym krokiem weszła do wewnątrz. Rozejrzała się ciekawie, nienajlepiej był zaopatrzony w artykuły spożywcze. Za to alkoholu było pod dostatkiem. Spojrzała na sprzedawczynię, która stała za ladą i bębniła palcami w blat; też zbyt ciekawie nie wyglądała. Karola poprosiła o cztery butelki. Spojrzała na nią kątem oka i spytała od niechcenia, które ma podać? Karola wydęła wargi i rozejrzała się po półkach, na żadnym asortymencie nie było ceny.