DROZD - rozdział 1. cz. 1/2

Autor: baczmus
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Siedem ludzkich twarzy spojrzało w jego stronę. Pięciu mężczyzn oraz chłopczyk i dziewczynka. Wszyscy z nich mieli niebieskie oczy. Chłopczyk oraz mężczyźni mieli, krótko przystrzyżone włosy. Złote włosy dziewczynki były długie i uplecione w warkocz – zadbano oczywiście wcześniej by skazańcy wyglądali w miarę przyzwoicie. Niestety siniaków nie dało się zatuszować lub nawet nie próbowano. Byli to skazańcy z krasnoludzkiej kopalni złota i innych drogocennych kruszców. Skazańcem zostawała osoba, która nie pracowała wystarczająco dobrze, stawiała opór i była niewygodna lub po prostu los padł na nią los by ucieszyć krasnoludzkiego króla. Tym razem było ich siedmiu. Czasem byłą to jedna dwie czy dwanaście osób. Wszyscy stali wpatrzeni w król, który spoglądał na nich. W pewien sposób ich żałował lecz nie mógł tego po sobie poznać. Musiał to zrobić. Spojrzał w prawo i skinął głową. Siedem drewnianych pieńków wkroczyło na scenę toczonych przez krasnoludzkich żołnierzy.

- Wasze ostatnie słowo? – zapytał król.

- Pierdol się – syknął jeden z mężczyzn na tyle głośno by doszło to do ucha krasnoludzkiego władcy. Niczego innego się nie spodziewałem.

Król skinął głową. Tłum znów zawrzał. Krasnoludy stające przy więźniach powalili ich na kolana i ułożyli głowy na drewnianych pieńkach. Każdy stanął po prawej stronie jeńca z halabardą gotową do ścięcia. Król podniósł rękę. Tłum znowu zamilkł.

- Tatusiu... – głos dziewczynki przerwał ciszę.

- Będzie dobrze. Kocham Cię. – Odrzekł mężczyzna, który klęczał najbliżej dziewczynki. Patrzyli sobie prosto w oczy. Widok ten nie zrobił większego wrażenia na tym widoku. Nie jedną rodzinę już skazał na śmierć. Nie jedną jeszcze skaże. Ręka króla poszła w dół. Siedem halabard przecięło powietrze. Były ostre. Doświadczeni żołnierze  potrzebowali jednego zamachu. Ćwiczyli to wiele razy. Siedem głów potoczyło się po dziedzińcu w stronę króla. Ta dziewczynki potoczyła się najdalej i zatrzymała zwrócona niebieskimi oczami, pełnymi od łez w stronę Vognara. Król spojrzał na jej błękitne oczy. Pomyślał, że robi się na to za stary. Jeszcze raz zwrócił się w stronę żołnierzy i wiwatującego tłumu. Skinął głową i dał znak by oczyścić plac, pożegna się z tłumem ruchem dłoni i udał się w stronę drewnianych wrót. Były otwarte by wpuścić ciepłe wiosenne powietrze. Król szedł wprost na swój czarny tron by usłyszeć ile jeszcze spraw ma dziś do załatwienia. Przed tronem jak tradycja nakazywała uklęknął i dotknął palcami lewej dłoni podłogi oraz swojego czoła. Usłyszał świergot. Ten sam lub inny drozd przyglądał mu się badawczo z siedziska tronu. Krasnolud ciężko przełknął ślinę.

- Spierzaj stąd! – Zaklął i machnął dłonią.

Drozd wzleciał śpiewając przy tym radośnie i udał się w stronę otwartych wrót. Gdybym był elfem przeszył bym cię strzałą paskudo. Król wstał z kolana i usiadł na kamiennym tronie. Widział jak jeden z jego doradców niecierpliwi się by zdać mu ważne wiadomości. Król machnął na niego ręką.

- Podejdź Vleradzie. Miejmy to za sobą.

- Dziękuje królu. Kolejna wspaniała egzekucja… ku uciesze ludów. Czy jakoś tak – doradca spojrzał na króla czy ten zechce coś odpowiedzieć. Zobaczywszy zmęczoną twarz króla podjął dalej. – Mamy kilak spraw do załatwienia na dzień dzisiejszy. Egzekucja była pierwszym punktem. – Vlerad wziął głębszy i wyrecytował – Spotkanie z dwoma poddanymi, posłaniec z Klanu Szklanych Młotów oraz… - krasnolud zawiesił głos.

- Oraz…? – Król wiedział już co kryło się pod końcówką zdania, choć do ostatniej chwili miał nadzieję, że to coś innego.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
baczmus
Użytkownik - baczmus

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2016-04-11 15:23:29