dalszy ciąg "Po stronie cienia"
… No i w Katowicach zdarzyło się raz, że zakochała się we mnie dziewczyna. Nic z grozy tu nie było. Dopóki nie zrozumiałem, że jest Niemką. A stało się to latem.
Przyszła, i miała ze sobą papucie wełniane, zrobione na drutach. Coś się z moim żołądkiem dziać zaczęło. Bo ładna była. Tylko te papucie… i to, że się nie przyznała.
Ale wówczas jeszcze tego nie wiedziałem. Miałem tylko przeczucie, że… tak, higienicznie… swoje papucie, na drutach, więc?… Pod wrażeniem byłem. Ja, łobuz, gotowy się bić i kochać, więc?… te papucie uzmysłowiły mi, że to porządna dziewczyna.
Zawstydziłem się – bo nie ma we mnie krwi niemieckiej. A jej złoty warkocz czysty, aryjski, opadł lekko na policzek… zakrywając rumieniec.
Tak… wtedy i ja się zawstydziłem. Bo zgrabnie zdjęła buciki, i może tak zdejmie majteczki? I z torebki wyjęła papucie, z czerwienią w głębokim tle… - te papucie. Jakby mówiła; „Taka jestem, i taka będę ci wierna, mój fuhrerze; czysta, i nigdy nie przestanę cię kochać. Nawet dymy krematorium nas nie rozdzielą.”
… Ale wówczas tak nie myślałem. Dopiero później. Wciąż byłem pod jej urokiem. Przecież nie wiedziałem, że jest Niemką.
Już nigdy jej nie spotkałem. Ale wiem, że gdybym tylko się w niej zakochał, byłaby mi do końca życia wierna, i zawsze bym nosił ciepłe, wełniane skarpety, szalik , czapkę i rękawiczki – na drutach zrobione przez moją ukochaną, z warkoczem aryjskim.
Dzisiaj jednak jest w moim sercu Joanna. Moja wieża z kości słoniowej. Mój krajobraz zaprzeszłej młodości. Moja Izba Wytrzeźwień, jak dla Matki – mój Karny Batalion.
Cholera, zebrało mi się na wspominki. Całkiem nie życiowo, bo po co?
Za mało, za dużo. To ślad z wiersza Bukowskiego. Ten diabeł wciąż mi siedzi za skórą.
Upić się? Ale tak, by zapomnieć. Miłość? A co to takiego?
Wiem, że nigdy nie ugasimy pragnienia. Ta wiedza, to wieczny smutek w naszych spojrzeniach.
Nie ugasimy, a pić wciąż się chce.
… Bo dziwną sprawą jest kobieta. Jakaś okrągła, i wciąż chce się kochać. Miłość dla niej jest kromką chleba. A facet chce tylko zamoczyć fiuta. Ma do tego prawo. W końcu jest mężczyzną. To wszystko wyjaśnia.
Pogmatwana historia obu płci. I niech tak już zostanie. Niech nikt nie śmie rozwiązać ten problem. Odkrywca, to tylko wędrowiec. Smak drogi, do kobiety, jest jak letnia bryza, jak odkrywanie Ameryki w drodze do Indii.
Cóż… miłość, to pożar, który raz parzy, a raz – grzeje. Przyjaźń, to długi spacer po lesie w jesienny dzień. Skończy się miłość, przemieni się we wrogość. W nienawiść. Lecz, póki co, niech kamień się toczy.
Ile takich kamieni na naszej drodze?
Westchnienie zaświadcza, że istnieje ta, dla której nasze ciała zostały stworzone. Tylko, że koniec galopuje ze stu diabłami w zaprzęgu, i choć siedzimy w złotej karocy, szaleństwo nasze pędzi na skraj przepaści.
Nic więcej się nie wydarzy. Klęska wpisana jest w nasz krwiobieg.
… Miałem tego dosyć. Tego ględzenia ze sobą. Z Mirkiem bym się napił. Ale Joanna… gorsza niż kapo w obozie. Obiecałem, że u niej nie będę pił. Słowo harcerza dałem. Ale z chęcią chciałbym stać się krzywoprzysięzcą.
No nic… zaraz zrobię zakupy w Biedronce. Już się stęskniłem za moją Złą Kobietą.