Człowiek

Autor: zielona
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Mądrość ludowa uczy, że „nieszczęścia chodzą parami”. Jest też coś o tym, że „jedna bieda nie dokuczy”. Niektórzy mówią, że nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej. Wschodnie filozofie przynoszą nam wieści o złej karmie, fatum, tudzież zachwianej równowadze, która sprawia, że wszystko zaczyna się walić. Ja tam nie wiem, ale faktem jest, że zdumiewająco często zdarza się tak, że jak już w naszym życiu coś zaczęło się sypać, to się sypie, choćbyśmy nie wiem jak próbowali to zatrzymać. Nieszczęścia zdarzają się same, bez naszego udziału, zupełnie ignorując nasze zabiegi, aby wszystko na nowo poskładać. No i jak już nam się wydaje, że więcej nie uniesiemy, spada kolejny cios i unieść musimy. Zwyczajnie obłęd.
                Kryspin malował przez większość dnia. Do mieszkania wrócił przed wieczorem. Po drodze jeszcze wstąpił do supermarketu po gotowe danie do odgrzania w mikrofalówce. Skonsumował posiłek kręcąc się po mieszkaniu. Spojrzał na telefon. Osiem nieodebranych połączeń. Przeleciał szybko listę dzwoniących. Mama dzwoniła cztery razy, dwa razy dzwonili z galerii, kumpel i jakiś nieznany numer. Postanowił oddzwonić po skończeniu jedzenia. Włączył komputer i zajrzał na pocztę. Szesnaście nieprzeczytanych wiadomości. Jakieś zapytania od znajomych, promocje, reklamy i coś ciekawego. Kolega przysłał mu jakieś swoje szkice i informację o dużej wystawie w Madrycie. Pisał, że pokazał zdjęcia jego prac i są zainteresowani. Musiał przemyśleć. Potem może zadzwoni i spyta na czym sprawa polega. Internetowa koleżanka pisała jakieś sentymentalne bzdety. Lubił ją, chociaż nigdy się nie widzieli. Poprawiała mu nastrój, fajnie na niego działała. Teraz jednak nie miał głowy na odpisywanie. Przebiegł szybko wzrokiem resztę poczty. Zostawił na potem. Najpierw zadzwonił do galerii. Sprzedali jego obraz – za siedem tysięcy. Nabywcy jednak się zdecydowali. Galeria prosiła o następne obrazy, bo klienci dopytywali się o jego prace. Nowość. Następnie telefon do kumpla. Propozycja udziału w wystawie była bardzo kusząca. Potem do mamy – wspominając dziewczynkę
z plaży i jej pytanie czy jego rodzice się nie martwią.
- W końcu – usłyszał w słuchawce wypowiedziane z ulgą słowa – Kryspinku – chyba płakała – Ja nie wiem jak ci to powiedzieć, ja nie wiem… Tata miał wylew. Jest w szpitalu w ciężkim stanie. Nie wiem co będzie, nie wiem czy przeżyje. Lekarze mówią, że wszystko zależy od tej nocy, że… - płakała. Na pewno płakała – Kryspinku przyleć proszę. Ja wiem, że możesz być zajęty, że… - płacz nie pozwalał jej mówić – Ja bardzo cię proszę…
 - Mamo spokojnie – starał się równie mocno uspokoić matkę co siebie – Zaraz się pakuję
i wsiadam w samolot. Powiedz ojcu, że lecę. Niech tylko nigdzie się nie wybiera… - połączenie zostało przerwane. Kryspin usiadł ciężko na fotelu. – Niech to szlag – wypowiedział rozglądając się po swoim bałaganie. Miał to wszystko zostawić i lecieć? Swoje niedokończone prace, zamówienia z galerii, zaproszenie na wystawę? Z resztą. Jakie to miało znaczenie? Życie. Jesteś, nie ma Cię. Koniec. Mógł mieć ostatnią szansę, żeby pożegnać się z ojcem. Wstał, wyciągnął torbę podróżną. Nie mógł zabrać wszystkiego. Co by nie było, nie mógł zabrać ze sobą ani samochodu, ani wszystkich obrazów, sztalug, płócien. Nie wiedział jak długo przyjdzie mu pozostać w kraju, ale to, że musi lecieć natychmiast nie ulegało wątpliwości.  Wpadł do łazienki i spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Gdyby matka go zobaczyła w takim stanie… – wziął prysznic i zaczął się golić. Po przemyciu twarzy przejrzał się znowu. Jakby parę zmarszczek wokół oczu mu przybyło i te pomiędzy brwiami stały się wyraźniejsze, rysy się wyostrzyły. Świeżo umyte, przydługie włosy wytarł mocno ręcznikiem i pozostawił do wyschnięcia bez czesania. Zadzwonił do kumpla prosząc go o natychmiastowe przybycie. Potem na lotnisko dowiadując się o najbliższy lot do Krakowa. Za cztery godziny? Zarezerwował natychmiast i zaczął pakować rzeczy. Najpotrzebniejsze – kilka ciuchów na zmianę, szczoteczka do zębów, farby i pędzle –w Polsce mógł takich łatwo nie znaleźć. Koledze powierzył klucze do mieszkania i do samochodu, los swych nowo namalowanych płócien i sprawy administracyjne.
- Jakby mnie dłużej nie było popłać wszystkie rachunki. Pieniądze ci przeleję. Nie skasuj mi wozu.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zielona
Użytkownik - zielona

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2019-07-21 10:48:39