część szósta

Autor: DenisOlivetti
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Kocham cię, Nez – powiedziałem i przytuliłem ją.

- Ja też cię kocham – słyszałem w jej tonie wzruszenie. – Jestem w ciąży – dodała po chwili drżącym głosem. Pocałowałem ją w czoło i jeszcze mocniej przytuliłem. Mogliśmy tak siedzieć bez końca, zastanawiałem się przez kilka chwil, czy nie kazać zawieźć nas na porodówkę do Leeds, mogłoby się to skończyć porodem w taksówce, której kierowca jechałby tam pewnie przez kanał La Manche i nie uwinąłby się w osiem miesięcy. Wtedy moglibyśmy jeździć za darmo, Pakistańczyk zaś, nie mając interesu w wydłużaniu trasy woziłby nas zapewne z prędkością światła. Ale ten pomysł pozostał tylko pomysłem.

W taksówce zaparkowanej przed moim wyimaginowanym domem siedziałem przyjmując do wiadomości, że Inez zawieruszyła się gdzieś po drodze, żeby czasem nie było hepyjendu. Okazało się jednak, że tylko na chwilę zmieniła stan skupienia i ulotniła się, by zaczerpnąć transcendencji, a że wyspiarska aura sprzyja skraplaniu się wszechrzeczy, taksówkę zaczęła wypełniać obleczona dotąd w delikatną kobiecą skórę uduchowiona woda płodowa czyniąc mój organizm szczęśliwym.

Nagle Gesmo zaczął się obawiać, że to zbyt piękne, by było prawdziwe, migawkową wizję samobójstwa ze szczęścia wyparło swą intensywnością wrażenie uświadomienia sobie, że się topi, zląkł się i klaustrofobicznym odruchem otwarł drzwi samochodu, nektar umykający przez palce ku rynsztokowi na tle telebimu odliczającego sekundy do nadchodzących igrzysk przy wtórze deszczowego zgiełku mgieł rozmywającego neonowy śpiew nocy, reszta to rachunek za taksówkę uwzględniający opłatę bagażową oraz katar i pocieszanie się, że i tak jest nieuleczalny(ten katar).

Wizja zarobkowej emigracji spłynęła po ścianie tunelu, na której zbliżający się coraz szybciej pociąg do wieczności wyświetlał bezdomnemu historię poety, który go wymyślił i umieścił pod ścianą tudzież w dupie, by dać obraz swych żali i wątpliwości.

(Prawda Gesmo)

- Który to był? – Spytała z rutyną w głosie tęga postać z ociekającymi starym tłuszczem kudłami i rzucającym się w oczy czerwonym nochalem wystającym z napuchniętej twarzy, płeć grubaski zdradzał jedynie nieprzyjemny domysł, że to wielkie piersi rozpychają kilka warstw posklejanych brudem łachmanów.

– Kulawy Gesmo. – Odpowiedziała ze znawstwem druga postać, zgarbiony szkielet z wielką plamą wilgoci obejmującą lewą część garderoby oraz plamą szminki i tuszu na twarzy wykrzywianej regularnie jakimiś tikami. – A, chyba wiem, ale on to podobno był cwel. – Ja tam nie wiem. – Gesmo? – Spytała chorowitym głosem trzecia bezdomna, której to imię coś mówiło, pogięta jakimś paraliżem i łysiejąca kobieta z bliznami na zapadniętej twarzy, by uzyskać wyczerpującą odpowiedź uzupełniającego się duetu kloszardek. – Taki jeden z dworca, raczej go nie znałaś, on chyba nigdy nie chodził po barakach. O, jeszcze go nie pozbierali, ale i tak nie zobaczysz, podobno mu łeb urwało. No, chodźże już, Male. Trupa nie widziałaś?

(Figura kozła ofiarnego)

Słowa niosą lekką trumnę, lekką jakby była pusta. Javier dobry, Javier mądry, Javier martwy. Opowiadał te swoje bajki o prawdzie wypisanej na ludzkich powiekach, którą da się odczytać tylko z pomocą drugiego człowieka, byleby ten nie kłamał. Ale nikomu nie szkodził, prawda? Nikomu. Javier to, Javier tamto, nie ma Javiera.  A był? Jest teraz – imieniem cichnącym na ustach pogrzebu i piszącym się na powiekach rozchodzących się do domów, by w mgnieniu oka mogli pojąć, że wszyscy są Javierami. Ale czy to takie ważne? Nieujęta w statystykach Amnesty International ani kronikach kryminalnych, całkiem legalna śmierć Javiera, którego nie było. Ale on zmartwychwstanie. I żaden Judasz nie zawiśnie na niewidzialnym przebaczeniu, bo Javier prawdziwą pięścią da wam w mordę na przebudzenie, byście chociaż jego śmiercią się cieszyli, z ulgą absorbując poranny nadfiolet kolejnego pięknego dnia…

 (Testament-morał)

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
DenisOlivetti
Użytkownik - DenisOlivetti

O sobie samym: Znamy się mało... To może coś o sobie. Urodziłem się w 1986 roku, na wiosnę, dokładnie pierwszego dnia wiosny. No, to tyle o mnie... A tak na poważnie to byłem zdolnym, choć leniwym uczniem. Oglądałem filmy poważniejsze niż rówieśnicy, w liceum zacząłem czytać książki spoza kanonu lektur, co było dziwactwem, fascynacja buntowniczą muzyką, z której wyrosłem, ale przynajmniej dobrze mnie ukierunkowała, wchodzenie w dorosłość pod znakiem poezji, Rimbaud, Baudelaire, Wojaczek, Dwa lata studiowania geografii w Krakowie, tam z przygodami pomieszkiwanie - czasem i na dworcu, fascynacja Cortazarem. Porzuciwszy studia zgłosiłem się do wojska, z którym związałem się jako zawodowy żołnierz na prawie trzy lata w ty czasie zamieszkując w stolicy, gdzie wegetuję do dziś imając się różnych zajęć. Ulubione książki to Gra w klasy, Chrystus ukrzyżowany po raz wtóry, Kamień na kamieniu, Przenajświętsza Rzeczpospolita. Kilka filmów, które lubię to Amores perros, Jancio Wodnik, Macunaima, Leon, Łowca Jeleni, Pi, filmy Kurosawy. W Warszawie znów przerwałem studia na anglistyce z braku funduszy. Dużo czytam, dużo oglądam, staram się śledzić sport, z zainteresowań jeszcze języki obce, geografia polityczna, historia XXw., dobrze gram w piłkę. Przez nieodpowiedzialne decyzje mój związek jest na granicy rozpadu, więc biorę się za siebie, żeby go ratować albo wnowić po przerwie na złapanie oddechu. Pracuję nad projektami autorskich filmów, wydaję książki po 2zł, ale nie mam czasu ani środków na promocję. Grafomania to jednak nałóg podsycany pasją do sztuki.
Ostatnio widziany: 2012-09-16 21:51:20