Czarownica cz. 1
— Niestety, nie mam sherry. Wyłącznie herbata lub kawa — odpowiedział rektor.
— W takim razie podziękuję.
Prudence chciała jak najszybciej mieć za sobą te odwiedziny w gabinecie sir Randalla. Chciała wiedzieć jaką karę otrzyma za swoją niesubordynację; nie bała się jej, ale nie znosiła czekać i pozostawać w niepewności.
— Panie rektorze, przejdźmy od razu do rzeczy, jaką karę poniosę za dokonane zniszczenia? — zapytała spokojnie Prudence.
Sir Randall nie odpowiedział od razu. Z uwagą wpatrywał się w twarz młodej kobiety, szukał na niej jakichkolwiek oznak skruchy czy wstydu za swoje czyny. Szukał na próżno.
— Dziwne stworzenie z tej panny Hale — myślał rektor. — Jej eksperymenty zniszczyły główne laboratorium uczelni, a ona nie odczuwa nawet z tego powodu zakłopotania. Co mam z nią zrobić?
Prudence w tym czasie z obojętną miną czekała na odpowiedź.
Rektor odezwał się po chwili.
— Powinienem dać pani wymówienie i podziękować za współpracę, jednakże... — zawahał się sir Randall – jednakże cenię sobie współpracę z panią. Jeszcze nie zdecydowałem co z panią zrobić.
— Więc po co mnie tu wzywałeś, ty stary ośle! — oburzała się w myślach Prudence. — Chcesz pewnie napawać się moją porażką, niedoczekanie twoje!
— Dlatego też, zostanie pani tymczasowo zawieszono w pełnieniu swoich obowiązków, wiąże się to także z zakazem używania sprzętów Uniwersytetu. Ostateczną decyzję podejmę w ciągu tygodnia.
— Oczywiście, panie rektorze — odpowiedziała Prudence spokojnym głosem. — Czy to wszystko?
— Owszem, może pani odejść.
Prudence wstała, rzuciła tylko zwykłe „dowiedzenia, panie rektorze” na pożegnanie i wyszła z gabinetu.
Sir Randall nie wiedział co myśleć o jej reakcji. Spodziewał się usprawiedliwień, tłumaczeń i czynionych wymówek, a nawet kolejnego oszustwa.
Rektor nie wyrzucił Prudence Hale z pracy, ponieważ — wbrew jego oczekiwaniom, co musiał przyznać — nie pożałował, że ją zatrudnił. Przyniosło to szkole wiele rozgłosu i pozytywnych opinii, a za sprawą samej Prudence do szkoły wpłynęły niezliczone fundusze.
Rektor nie wiedział, dlaczego wszyscy chcą finansować jej badania, a prośby Prudence o środki na Uniwersytet nigdy nie spotykają się z odmową. Sir Arthur myślał nawet za stoi za tym jakiś przekręt.
— Może to coś w stylu tej gazety... — rozmyślał wielokrotnie.
Jednak nikt nigdy się na Prudence sie skarżył, a przecież, gdyby coś było nie tak ktoś musiałby prędzej czy później coś powiedzieć.
Ludzie nawet sami, z własnej nieprzymuszonej woli, proponowali jej pieniądze na badania.
Rektor musiał w końcu przyznać, że panna Hale była cennym nabytkiem dla Uniwersytetu, i właśnie dlatego nie chciał jej teraz wyrzucić... choć powinien.
Zgodnie z regulaminem uczelni zniszczenie jej mienia w wyniku eksperymentów wykładowcy, czy też studenta nie podlegał karze, gdy rzeczony wykładowca lub student uzyskał pozwolenie na ich prowadzenie. Hale takowego nie posiadała. A wręcz przeciwnie, miała zakaz prowadzenia tak niebezpiecznych i kosztownych badań.
Za taką niesubordynację regulamin uczelni przewidywał tylko jedną karę — wydalenie delikwenta z placówki. W szczególnych wypadkach rektor miał prawo do złagodzenia kary.
Sir Randall nie przypuszczał, że będzie kiedykolwiek rozważał złagodzenie kary dla panny Hale.