Czarna Kompania III

Autor: Divide
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

 Gdy słońce leniwie wchodziło po widnokręgu zalewając okolicę pierwszymi falami ciepła, Derian osiodłał konia i ruszył w dalszą drogę. Pozostało mu już tylko przejechać przez pobliską wieś i Nawiedzony Las. Wtem poczuł ciężki, duszący zapach. Spojrzał przed siebie. Mała wioska spaliła się już niemal doszczętnie. Widząc wszędzie walające się ciała zeskoczył z konia, by przekonać się, kim byli napastnicy. Strzały oznaczałyby elfy z lasu. Broń sieczna i obuchowa bandytów, a pourywane głowy, lub inne kończyny wilkołaka, bądź innego potwora. Zdziwił się, więc z początku, gdy nie natrafił na żadne ślady. Nagle usłyszał dźwięk obuwia trącego o piasek i ziemię. Z rozmachem wyciągnął miecz by odeprzeć atak. Rozejrzał się dookoła, lecz niczego nie ujrzał. Poczuł jak coś ciągnie go za nogę. Obrócił gwałtownie głowę i ujrzał mężczyznę w sile wieku, brudnego od pyłu unoszącego się w powietrzu. Jego twarz wykrzywiał grymas bólu. Nogi, które człek ciągnął za sobą ułożone były pod dziwnym kątem. Z pewnością połamał je bal, od którego wytarta była ciałem wieśniaka ścieżka.

 

-Pomóżcie, Panie… – wychrypiał starzec.

 

Łowca schował powoli broń i odciągnął rannego pod jedyny, stojący na uboczu domek.

 

-Co się stało? – zapytał Brumijczyk.

 

-Czarownik napadł nas, Panie. Ludzi palił, torturował… do twierdzy jakowej dojść chciał. Ale my lud prosty, nie wiedzieliśmy kędy droga.

 

-Pojmuję. Nie wiedzieliście, więc zabił wszystkich?

 

-Tak, Panie. Pomóżcie, proszę… stary jestem, siły już tyle nie mam…

 

-Wytrzymaj jeszcze chwilę.

 

Derian podskoczył szybko do rumaka pozostawionego przy gościńcu. Wydobył z sakwy uwiązanej przy siodle koszulę. Wracając zebrał dwie solidniejsze deski. Kiedy dotarł na miejsce, przełamał belki na dwoje i porozcinał koszulę na pasma. Unieruchomił nogi mężczyzny, który z każdą chwilą wyglądał coraz gorzej.

 

-Pojedziesz do Brumy i poinformujesz gubernatora Reise’a o zajściu. W torbie jest woda, jedzenie i ubrania. Możesz je zatrzymać.

 

- Dzięki ci, Panie. – wybełkotał stary.

 

Najemnik pomógł wsiąść wieśniakowi na konia, po czym pobiegł przez wioskę w stronę lasu. Przedzierając się przez gęstwinę, usłyszał krzyki i odgłosy walki. Dochodziły od strony gór.

 

-A więc czarownik dotarł tam gdzie zamierzał. – pomyślał Łowca.

 

-Co tu robisz człowieku? – powiedział ktoś przed nim.

 

Derian spojrzał przed siebie. Stał przed wysokim, szczupłym elfem, o jasnych długich włosach i skośnych, zielonych oczach. Wąski nos, małe wargi i wystające kości policzkowe dopełniały postawę godną królów.

 

-W Stoneange trwają walki. Nikt nie przeżyje… ale czegóż można się spodziewać po bandzie łasych na pieniądze ludzi? – wzrok elfa padł na runę zawieszoną na szyi mężczyzny. – Ach, więc jesteś jednym z tych płatnych morderców. – jego twarz wykrzywił pogardliwy uśmiech.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Divide
Użytkownik - Divide

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2014-05-25 18:18:39