Cisza nocna

Autor: Uriel
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Weszli do dużego pokoju. Usiadła na fotelu, który zawsze był jej ulubionym. Spodziewała się jakichś oskarżeń ze strony pana Zbyszka, wymówek, ale nic takiego nie było. Zachowywał się tak, jakby się nic nie stało, jakby wszystko było po staremu. To było miłe.

Poszedł do kuchni po świeże bułeczki, zawsze je kupował, już około 5 był pod piekarnią i najczęściej był pierwszym klientem. Położył drewnianą deskę do krojenia. Pamięta ją odkąd była dzieckiem, cały czas ta sama. Na desce ułożył masło i nóż do masła oraz wędliny. Miał salami, bardzo lubiła salami i on o tym też pamiętał. Uśmiechnęła się, gdyb zobaczyła właśnie tę wędlinę, on również. Uszykował jej 3 bułki, a ona ustawiła koło niego kubek z kawą. Nigdy nie pił kawy ze szklanek, nie znosił ich, dla niego kawa musiała być w kubku.

Włączył telewizor i w tle było słychać „Kawę czy harbatę” na programie 1.

-        Jak za dawnych czasów Merci – posłał jej uroczy uśmiech.

-        Tak dziadku, jak za dawnych czasów. Brakowało mi tego, nawet nie wiesz jak bardzo.

-        Wiem jak bardzo, mnie też tego brakowało – tym razem smutno spojrzał – przepraszam, że tak się stało, naprawdę mi przykro.

-        To nie Twoja wina, wiem, że tego nie chciałeś, ale wtedy tak musieliśmy zrobić.

-        Niby masz rację, ale to mnie zabolało Merci. Ze strony własnych dzieci?

Pomyślała, że pewnie się dawno nie uśmiechał. Pewne rzeczy nie powinny się kończyć, powinny trwać mimo wszystko.

 

                                                           *          *          *

Pana Zbyszka znała od dziecka, jak się urodziła, on był jej sąsiadem. Znała go całe życie. Kiedyś mieszkał z żoną, panią Marysią. Naprawdę urocza kobieta, rewelacyjne małżeństwo. Spędzili ze sobą tyle lat, mieli dzieci, ale nie utrzymywali kontaktu, nie wiedziała dlaczego. Nigdy w to nie wnikała, nie pytała, uznała, że jeśli któreś będzie chciało powiedzieć, to powie. Nie chce się wtrącać, uznała, że to zapewne bolesny temat dla nich.

Byli dla niej jak dziadkowie, swoimi za długo się cieszyć nie mogła. Jednych nie znała w ogóle, a drudzy umarli, gdy była mała, więc za bardzo ich nie pamięta, tak przez mgłę.

A Merci była dla nich jak wnuczka. Kiedyś w tym bloku było jakoś weselej, bardziej ludzko. Nikogo nie dziwiło, że sąsiedzi sobie pomagają, piją razem kawę, spotykają się na ploteczkach, urodzinach czy imieninach. Normalne było to, że dla dziecka większość sąsiadów to „ciocie” i „wujowie”. Najzwyczajniejszą rzeczą było, gdy dziecko dostało od cioci upominek na święta czy urodziny czy przychodziło niekiedy po pomoc w lekcjach, jak z mamą się pokłóciło, bo nie chciała dać ciastka. To miało swój nieodparty urok, coś, co aktualnie, w dzisiejszych czasach się już nie zdarza.

Merci takim dzieckiem właśnie było. Zawsze było jej pełno, wszyscy ją lubili, a inne dzieci to byli dla niej „kuzynowie”. Natomiast sąsiedzi z góry byli dla niej dziadkami. Nikt nie zabraniał jej tak do nich mówić. Pani Marysia się rozpłakała, gdy pierwszy raz usłyszała to z jej ust, pan Zbyszek też się wzruszył. A rodzice Merci przeszli z tym do porządku dziennego. Uznali, że skoro mała nie ma dziadków, to dlaczego nie, a dla starszych sąsiadów, którzy nie widują własnych wnuków, to też jest bardzo miłe. W ten sposób te dwie rodziny bardzo się zżyły ze sobą.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Uriel
Użytkownik - Uriel

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2023-02-21 19:27:27