Ciemno¶æ nocy...
ny dreszczyk podniecenia.
- Mój kochany braciszek, teraz bêdzie, nie do zniesienia... No, bo nie powstrzyma siê, zobaczycie, przed ci±g³ym przypominania nam o swych wyczynach -odezwa³a siê m³oda dama, która wcze¶niej podesz³a do grupy m³odych ludzi gratuj±cych Flawiu celnych strza³ów.
Trochê przymulony bólem Toriell, nie zwraca³ uwagi na innych, nawet kiedy mówili o nim,poniewa¿ jego ca³a uwaga by³a zwrócona na opatulon± wilczym futrem istotê. By³a ona niezwykle doskona³a pod wzglêdem urody. D³ugie, proste i bia³e w³osy by³y rozpuszczone na ramionach. A na jasnym obliczu, du¿e wodniste oczy spogl±da³y na ¶wiat z urokiem. Wysoko postawione ko¶ci policzkowe, prosty nosek, symetryczna twarz i lekko zarysowane, blade usta stanowi³y dla jej powabu ³adny dodatek.
Nagle Flawio spostrzeg³ przytomnego Toriella i zwróci³ siê niego:
-Ha ha ha... O! Nasz ranny przyjaciel, ju¿ siê obudzi³. Moja siostra w³a¶nie zwraca³a mi uwagê, ¿e siê zbytnio przechwalam. A powinna byæ szczê¶liwa, ¿e ma takiego brata, który ratujê ludzi od ¶mierci z k³ów wilka. Prawda Toriell?
Kiedy Matlin w reszcie zauwa¿y³a jego obecno¶æ i dowiedzia³a siê o niebezpiecznym incydencie, zadr¿a³a, ale ukry³a to pod pow³ok± milczenia, i spuszczaj±c trwo¿liwe oczy.
Ignoruj±c dziewczynê, spojrza³ mro¿±cym wzrokiem na jej brata.
- Uni¿enie dziêkujê Ci. O wielki! - mówi±c, Toriell lekko uk³oni³ siê. Ale jego twarz nie wyra¿a³a pokory lub dziêkczynienia.
S³ysz±c drwinê w jego s³owach, Flawio z irytacj± odezwa³ siê:
-Trza by³o jechaæ z nami! A nie stroiæ fochy! Oddzieli³e¶ siê od nas, i przez to musia³e¶ sam sobie radziæ. I to z miernym skutkiem. I gdyby niebiosa nie ulitowa³y siê nad dob±, to wilki z pewno¶ci±, po¿ar³yby ciê.
- Ale to ja mia³em racje. I gdyby¶cie mnie pos³uchali, a nie Ardina. Szybciej odnale¼liby¶my legowisko.
-Tylko ¿e to, nie by³ powód do nie s³uchania rozkazów. ¯o³nierz zawsze s³ucha dowódczy, nawet kiedy siê z nim nie zgadza. - Stwierdzi³ Flawio.
Toriell skoñczywszy rozmowê, odszed³ chwiejnym krokiem od nich.Kto¶ chcia³ mu pomóc, ale on odepchn±³ go. Na koniec jeszcze us³ysza³ szepty, i ¶miech Matlin, który wydawa³ mu siê wy¶miewaæ z niego niemi³osiernie.
Schowa³ siê gdzie¶, tak ¿eby nikt go nie znalaz³. Promieniuj±cy ból cia³a i duszy, nie pozwala³ mu istnieæ.Jedynym ratunkiem od niego, by³o narkotyczne ziele. Po za¿yciu go,odszed³ do ¶wiata halucynacyjnych majaków.
Gwie¼dzista noc bardzo szybko opanowa³a powierzchnie nieba. Ale dla naszej ma³ej spo³eczno¶ci, panowanie królestwa nocy, nie by³o ¿adnym powodem przygnêbienia. To jasny dzieñ, stanowi³ dla ludzi - czas wytê¿onej pracy, by zd±¿yæ ¿e wszystkim do mroku. A widok ¶wietlistych gwiazd, by³ stwierdzeniem, ¿e s± w ramionach swoich partnerów przy tañcu.
Wielki ogieñ w ognisku rozja¶nia³ pomieszczenie, gdzie rytmiczna i skoczna muzyka g³o¶no zachêca³a do zabawy. W³a¶nie na takie igraszki Matlin za³o¿y³a piêkn±, bia³± sukniê,nie zakrywaj±c± jej jasnych ramion, które zlewa³y siê z ubiorem. Na koñcu rêkawów, p³ótno zamiast owijaæ przedramiona, zwisa³o prawie dotykaj±c ziemi. Muzyka porusza³a jej serce, prosi³a do tañca. Ale ¿aden gor±cy m³odzieniec, nie odwa¿y³ siê zaprosiæ j± w tango. Przecie¿ to córka wielkiego rodu! Jedynie mog³a siedzieæ przy ogniu, którego ¶wiat³o rozja¶nia³o jej twarz. Mo¿e by mia³a jakie¶ szanse do zabaw,ale Nana - przybrana matka i opiekunka Matlin, pilnowa³a j± swym surowym wzrokiem, który dla niej mia³ wiele ciep³a i ³agodno¶ci, ale dla wiejskich ch³opców, przybiera³ wyraz odstraszaj±cy.
- Ach -westchnê³a. Tylko jej brat, dobrze siê bawi³ w ramionach jakie¶ dziewki. A poza tym, by³ jeszcze oblegany przez inne m³ode dziewczêta. I wlewa³ w siebie litry wina oraz wznosi³ toasty za siebie. - Za mnie! Proszê wypijcie... Za mnie! - krzycza³ do ka¿dego.
-Twój brat, to niez³e zió³ko. Zba³amuci mi wszystkie panny z wioski - mówi³a Nana, która by³a tak jakby szamank±. Ale nie zajmowa