Ciemno¶æ nocy...
ze pomagaæ. Dopiero nastawi³ uszu, kiedy paplanina s³ów, nasz³a na temat wydarzeñ z dzisiejszej nocy.
Ardin mówi³, wpatrzony w k³usuj±cych na przodzie je¼d¼ców:
-Ten ch³opak wydawa³ siê wcze¶niej taki s³aby. By³o z niego takie w±t³e dziecko. A teraz! To on ju¿ jest prawdziwy wojownik. Sam widzia³e¶! Jak jednym strza³em, mo¿e zabiæ gro¼nego wilka. A przedtem mu przysz³o jeszcze z dwoma. Jego ojciec chcia³, ¿eby Flawio pokaza³ co potrafi. I siê nie zawiód³. To on powali³ te dwa martwe potwory na koniu starego.S³ysza³em, ¿e ty przyja¼ni³e¶ siê z nim w dzieciñstwie i sam mo¿esz potwierdziæ tê zmianê.
- Tak, tak... – mrucza³ Toriell. A na jego twarzy powsta³ ma³y u¶mieszek i w my¶lach wypowiedzia³ te s³owa – mo¿e wzros³y umiejêtno¶ci, ale nie wiem, czy przesta³ byæ tchórzem.
Po chwili rzeczywisto¶æ przed nim zaczê³a nikn±æ. Jego ¶wiadomo¶æ brnê³a w dawne wspomnienie. Widzia³ siebie z Matlin oraz z jej bratem, jak byli dzieæmi. Szli do lasu, oddalaj±c siê od Innerot. Nie by³o wtedy zimy, lecz ¶rodek lata. W mro¼nej krainie, ¶nieg ju¿ prawie stopnia³ i by³o do¶æ ciep³o. Pod ich stopami znajdowa³a siê naga ziemia, przyprószona z lekka zieleni±. On ubrany w jakie¶ ³achmany,stan±³ i odwróci³ siê przez ramiê. Bo na ziemi klêka³ Flawio i b³aga³ o powrót. Siostra próbowa³a go uspokoiæ, mówi±c:
– zaraz na pewno wrócimy, tylko przejd¼my jeszcze kawa³ek.
Na takie zachowanie, pocz±³ siê ¶miaæ, po czym wypu¶ci³ kilka drwin i szed³ dalej. Matlin spowodowana wspó³czuciem, nie wiedzia³a co robiæ,ale nadal by³a przy boku Toriella.
Brat niespodziewanie z³apa³ siê rêki dziewczyny i p³aka³.
– Nie, nie..., proszê nie! Tata mówi³, ¿e w lesie s± przera¼liwe potwory – piskliwie krzycza³.
Nie móg³ ju¿ sobie nic przypomnieæ, a ¶wiadomo¶æ zaczê³a myliæ fakty.Wydawa³o mu siê, ¿e to on razem z Matlin s± zaginionymi dzieæmi.Tylko ¿e w tym przypadku, ich nie uda³o siê odnale¼æ. I kiedy zagubieni wêdrowali, to natknêli siê na g³odnego wilka. On zgin±³ pierwszy z rozszarpanym gard³em, próbuj±c ratowaæ dziewczynê.
Pó¼niej ogarnê³a go ciemno¶æ. My¶la³ ¿e ju¿ umar³.
Niebo by³o ju¿ ca³e ogarniête bezchmurnym b³êkitem, kiedy uda³o im siê dojechaæ do grodu. Wcze¶niej jeszcze spotkali pozosta³ych z grupy poszukiwawczej, którzy mieli odnalezione dzieci.
Ardin zobaczy³, ¿e ch³opiec nadal wydawa³ siê przestraszony t± niebezpieczn± przygod±, a jego m³odsza siostra smacznie spa³a w ramionach jakiego¶ je¼d¼ca.Oddaj±c nieprzytomnego Toriella pod opiekê innych, wzi±³ malca na swojego wierzchowca, ¿eby go uspokoiæ. Sze¶ciolatek widz±c znajom± twarz, po kilku pociesznych s³owach, zamieni³ sw± strapion± minê na zabawne grymaski, i zacz±³ bawiæ siê grzyw± konika.
Dowiedzia³ siê te¿, ¿e dzieci utknê³y na dole pewnego, stromego stoku. I gdyby ch³opiec nie porwa³ na ga³êzi obok urwiska swoich spodni, raczej nie uda³o siê ich, tak szybko odnale¼æ. Musieli tak¿e poczekaæ do rana z wydostaniem maluchów, poniewa¿ w nocy by³o zbyt trudno tam siê dostaæ, i jedynie mogli rzuciæ im ciep³e koce i jedzenie.
Innerot znajdowa³o w ma³ej dolinie okalan± wielk±, iglast± puszcz±. Z lasu sp³ywa³a p³ytka rzeczka - na dnie wy³o¿ona g³adkimi, szarymi kamieniami, i wlatywa³a do prostok±tnej dziury w grodzie otoczonego drewnianymi palami.
W domu czekali na nich inni, z niecierpliwo¶ci± oczekuj±cy wie¶ci o poszukiwaniach. I kiedy dojechali, a przywódca siad³ z konia, z p³aczem przyklêk³a przed nim matka, zobaczywszy swoje dzieci - ca³e i zdrowe.
- Droga niewiasto, nie mi nale¿± siê podziêkowania. Nie ja odnalaz³em, i wyratowa³em malców - powiedzia³ i podniós³ z ziemi kobietê.
- Ale to Ty Panie, niezwykle szybko zorganizowa³e¶ pomoc, wiêc za to jestem uni¿enie wdziêczna.
- To by³ mój ¶wiêty obowi±zek.
Toriell zacz±³ odzyskiwaæ przytomno¶æ. Zobaczy³ te¿, ¿e rana zosta³a ju¿ dobrze opatrzona. Po czym us³ysza³ znajomy ¶miech, ten który zwykle wywo³ywa³ u niego przyjem