Sześćdziesięcioletnich zrzucać z mostu!
Mówią ,że jestem niedobry, że jestem be. a ja jestem tylko, skromnym, bólem lewej nogi. Nie przemieszczam się dalej, nie mam zacięcia podróżnika. W zupełności wystarcza mi ten obszar od biodra do kostki. Nie mam też ambicji bólu serca, który gra o wysokie stawki i pozmieniał tu wszystko. Cholesterol to go normalnie znienawidził. Ale i nie ma co się dziwić! Wyhodował sobie gada na piersi Jak tylko się pojawił to pierwsze co zrobił to doniósł na niego i trójglicerydy. Prawie cała rodzina mu zginęła. Tych co nie zabił głód to dorżnęły statyny, a ta garstka co została to …. ech, szkoda gadać. Same lizusy spod znaku HDL-C.
A ja, no cóż – zacząłem kwitnąć. Skończył się alkohol, który mnie otumaniał a zaczęły spacery. Wtedy poczułem jak rosnę, jak tworzę grymasy na twarzy, jak zaczynają o mnie rozmawiać, ba - nawet pisać . Ale on ( ten od serca ) to jest wariat i stawia wszystko na jedną kartę. Życie albo śmierć. A ja nie- siedzę sobie w lewej nodze już dwa lata i zżyłem się z nią, przewędrowałem ten obszar wzdłuż i wszerz. I jeżeli wszystko stworzył Wielki Wybuch to mnie - Drobny Upadek. A ta wędrówka, brak stałego dachu nad głową, to moje ocalenie.
A i właściciel tej nogi też się ze mną pogodził a nawet, niejednokrotnie, podpiera się mną w sytuacjach gdy nie ma na coś ochoty.
W tym roku, ale kto nie szaleje na początku, kto by nie chciał, żeby świat wokół niego się kręcił, trochę przegiąłem i zaczęły się problemy. Tak jakbym zapomniał co stało się z bólem zęba gdy nie wystarczało mu tylko ćmienie. Poszczuto na mnie chlorowodorek pridinolu, tyzamidynę i najgorszą blać – ketoprofen. Czyżbym miał usłyszeć okrzyk – sexasgenarios de ponte ! – i sprowokował własną śmierć?
c.d.n.
Takiego chamstwa, jak żyję, to jeszcze nie widziałem. Wyobraźcie sobie- podbiegł. Tak normalnie, jakby mnie wcale tu nie było, jakbym nie istniał. Podbiegł. Fakt. Nie najlepiej się czuję ostatnio. Pieprzony pridinol zmniejszył napięcie mięśni i nie ma z kim współpracować. Ale żeby tak od razu podbiegać. Oj, poczekaj ty młodzieńcze, poczekaj, jeszcze się policzymy, jeszcze ty zapłaczesz. Jak to mówią czerwone krwinki- są granice, których przekroczyć nie wolno, a nie narodził się jeszcze taki co by moją istotę pojął. Jeszcze ty mnie będziesz pieścił, masował, okrywał ciepłym kocykiem. Jeszcze ta zwinna jaszczureczka, co obok ciebie leży, będzie mnie całowała i szeptała – boli nóżka, boli. Mówię wam – życie bez zemsty jest nic nie warte. A uderzę, wierzcie mi, uderzę. Niespodziewanie. Może podczas jazdy rowerem może podczas dochodzenia. Ale uderzę i zawyje on jeszcze, i przeklnie dzień w którym podbiegł. Nauczę ja go jak z bólem trzeba postępować, jak go szanować, nie drażnić. Wybaczcie ale się zdenerwowałem bo podbieganie o zemstę do nieba woła. Nie będą tu się ze mnie śmiali. Ludzie przecież ja mam dzieci. One na to patrzą. Już się tu rozniosło, że na tomografię mam iść i robię pod siebie. A ja wam powiadam, że nie kucam, nie boję się. Gówno znajdą a nie mnie .A najpierw to trzeba ją wykonać a tu … kolejeczki. Nie jeden z nas dzięki nim już się uratował i późnej starości dożył. Czemu on mi to zrobił? Czemu podbiegł? Taki wstyd. A ja, czy ja tak dużo potrzebowałem?. Spacer na przebudzenie, parę stęknięć na powitanie. Czy to jakieś luksusy są?
c.d.n.