Ciało do ciała (Malarz 10.)
Kryspin w związku z tą rozmową stwierdził, że nie może być gorszy od prostego hydraulika. On potrafił szukając swego człowieczeństwa dać część siebie i nie pytać o zapłatę, tylko po to, żeby poczuć, że jest człowiekiem. On, artysta do tej pory nie wpadł na to, że to jest wartość. Zaproponował proboszczowi, że namaluje mu nowy obraz na ołtarz. Poprosił tylko o dotychczasową ramę. Jeszcze tego dnia siedząc w sekretariacie proboszcza na kartce szkicował projekt. Proboszcz zgodził się na wszystko. Tego dnia też Kryspin jeździł za dostatecznie dużym płótnem, a następnego od rana malował. Jeszcze nie ten obraz, który obiecał kościołowi. Zaczął go wprawdzie, ale chodziło mu po głowie coś innego. Bilety na samolot były już zamówione, miejsce w hotelu też, Joanna zadzwoniła zgadzając się na wspólny wyjazd. Umówili się, dogadali. Mógł spokojnie na swoją pracę poświęcić cały dzień i noc. Nie był pewien czy to się spodoba, nie był pewien czy obraz nie jest zbyt kontrowersyjny, ale miał tylko ten. Teraz pozostawało wrzucić parę rzeczy na zmianę w torbę podróżną, zwinąć płótno i jechać.